Wystarczyło, że umiarkowany kandydat na prezydenta Iranu zgromadził 5 tys. "fanów" pod swoim profilem na Facebooku, by duchowne władze kraju uznały, że popularny portal społecznościowy jest zbyt niebezpieczny.
Jak informuje CNN, powołując się na źródła w Iranie, Facebook jest już dla mieszkańców tego kraju niedostępny. Wszystko przez umiarkowanego kandydata, byłego premiera, Mir Hosejna Musawiego, który swoją kampanię prezydencką prowadził m.in. przez portal.
Pomysł nienajgorszy zważywszy, że w Iranie aż 21 milionów ludzi ma dostęp do internetu, a średnia wieku obywateli to 27 lat, co czyni sieć jeszcze bardziej niebezpieczną z punktu widzenia rządzących konserwatystów.
Władze nie lubią Facebooka
Ich kandydat, dotychczasowa głowa państwa Mahmud Ahmadineżad, uznał najwyraźniej - a co ważniejsze uznali tak rządzący Iranem ajatollahowie - że należy wyeliminować na jakiś czas tak potencjalne niebezpieczeństwo jak Facebook i wytrącić Musawiemu broń z ręki.
Właściciele portalu już wyrazili żal z powodu restrykcji, ale sztabowcy Musawiego zapowiadają, że nic ich nie zniechęci i dodają, że do agitacji zostały w końcu jeszcze maile i telefony komórkowe - tych ostatnich w 70 milionowym kraju jest ponad 40 milionów.
Wyścig do prezydentury
Oprócz Ahmadineżada i Musawiego na stanowisko prezydenta kandyduje przewodniczący irańskiego parlamentu Mehdi Karubi, a także konserwatysta, były dowódca Strażników Rewolucji Mohsen Rezai.
Wybory powszechne w czerwcu.
Źródło: CNN, PAP