Król ustępuje przed protestami


Kolejny kraj Bliskiego Wschodu wstrząsany wybuchami niezadowolenia ludności. Po największych od dziesiątek lat protestach i zapowiedzi kolejnych, król Jordanii Abdullah II wezwał rząd i parlament do szybkiego przeprowadzenia reform politycznych i społecznych.

Mimo już przeprowadzonej sześcioprocentowej obniżki cen podstawowych artykułów i innych ustępstw, władze Jordanii nie zdołały powstrzymać ulicznych protestów.

W miniony piątek na ulice wyszło około pięć tysięcy ludzi, co jak na autokratyczny kraj od wielu lat rządzony twardą ręką, jest bardzo wysokim wynikiem. Organizatorzy zapowiedzieli na najbliższe dni kolejne protesty.

Władca się broni

Król pragnie powstrzymać rosnącą falę niezadowolenia społecznego, które dotarło do Jordanii po wydarzeniach w Tunezji, Egipcie i Jemenie. Otwarte protesty przeciw dyktaturom w kolejnych krajach zachęcają mieszkańców następnych do otwartego nieposłuszeństwa.

Abdullah II próbuje uniknąć obalenia przez tłumy. W wygłoszonej w czwartek mowie wskazał jako winowajców nieudolności i korupcję niektórych ministrów. - Chowają się za moimi plecami - powiedział.

- Wszyscy urzędnicy powinni spełnić swój obowiązek i podejmować trafne i jasne decyzje - mówił Abdullah II do członków izby niższej parlamentu, których zwołał na naradę nad przyczynami protestów w kraju. - Wszystkie archiwa w kraju powinny zostać otwarte dla publiczności, wątpliwości należy rozwiać, a błędy naprawić - zarządził król. Zalecił także "rozwiązanie kwestii rzekomej korupcji i protekcjonizmu".

Jedna z zapowiedzianych reform ma dotyczyć prawa wyborczego, które islamska opozycja uważa za niesprawiedliwe. Był to powód zbojkotowania przez nią wyborów z 9 listopada ub.r.

Źródło: PAP