Na 20 milionów euro oszacowano szkody po wtorkowych gwałtownych zamieszkach w centrum Rzymu. Centrum Wiecznego Miasta przypomina krajobraz po bitwie: wraki samochodów, wybite szyby, zniszczone chodniki. Około 2 tys. osób demonstrowało po tym, jak premier Włoch Silvio Berlusconi otrzymał poparcie parlamentu.
Do demonstrujących studentów, zwolenników lewicy i mieszkańców dotkniętego trzęsieniem ziemi miasta L'Aquila przyłączyło się około 2 tysięcy anarchistów, zwolenników ruchów lewackich i znanych ze stadionów zwykłych wandali.
Do najbardziej gwałtownych zamieszek doszło, gdy wśród licznych manifestantów rozeszła się wieść o tym, że rząd Silvio Berlusconiego otrzymał poparcie obu izb parlamentu. Chuligani wywołali niesłychanie gwałtowne starcia, które zamieniły się w regularną uliczną bitwę z policją. Ich bilans to 57 policjantów z obrażeniami, 40 rannych uczestników zajść, ponad 40 zatrzymanych.
Największe zamieszki od lat
Tak wielkich zamieszek nie było w stolicy Włoch od lat. Objęły one ogromny obszar ścisłego centrum miasta, od Placu Weneckiego do Piazza del Popolo, gdzie zniszczenia są największe. Rzym wygląda jak po serii zamachów i pożarów. Wszędzie na ulicach leżą buty, zgubione przez ludzi w trakcie panicznej ucieczki.
Minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni powiedział w środę w wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera", że siły bezpieczeństwa zapobiegły jeszcze gorszemu. Według Maroniego to dzięki umiejętnej reakcji policjantów nie było ofiar śmiertelnych. - To miejski terroryzm, którego nie można tolerować - oświadczył szef MSW.
Źródło: PAP