Po dwuipółmiesięcznych szturmach policyjnych i regularnych bitwach między pracownikami a funkcjonariuszami zakończyła się okupacja fabryki samochodów Ssangyong Motors w Korei Południowej. Przedsiębiorstwu udało się osiągnąć porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie planu zwolnień grupowych.
Wszystko zaczęło się od tego, że Ssangyong Motors chciał zwolnić ponad jedną trzecią z 7100 pracowników. Około 1670 osób dobrowolnie odeszło z firmy.
Inni podjęli protest. Okupacja fabryki spowodowała wstrzymanie produkcji. Firma oszacowała, że kosztowało ją to 316 mln wonów, około 258,5 mln dolarów.
Pole bitwy
W fabryce pod Seulem niemal codziennie dochodziło do starć pracowników z policją. Gorąco zaczęło robić się kilka dni temu. W środę szturm na przedsiębiorstwo przeprowadzili komandosi. W ostrych starciach rannych zostało około 50 osób.
Dzień wcześniej cztery tys. policjantów weszło na teren fabryki, próbując odbić ją z rąk okupujących. Policję powitały koktajle Mołotowa i ciężkie śruby. W takiej sytuacji funkcjonariusze wycofali się.
Jest porozumienie
Co udało się osiągnąć związkom zawodowym? Wynegocjowały one, że 52 proc. spośród 974 pozostałych do zwolnienia robotników otrzyma wymówienia, a reszta zostanie wysłana na urlop bezpłatny - podała agencja Yonhap, powołując się na osobę uczestniczącą w negocjacjach.
Informacji nie chciał potwierdzić rzecznik firmy. - Nie możemy tego potwierdzić, bo kierownictwo i związki mają jeszcze kontynuować rozmowy - powiedział.
Akcje wzrosły
Na wieść o porozumieniu akcje firmy natychmiast wzrosły.
Ssangyong Motors w większości należy do jednego z największych chińskich producentów aut, Shanghai Automotive Industry Corp.