Czeski prezydent nie będzie się spieszył z podpisywaniem Traktatu Lizbońskiego. - Z pewnością nie będę się spieszył, poczekam, aż zakończą się wszystkie inne sprawy - powiedział Vaclav Klaus radiu CzRo 1.
Prezydent Czech znany ze sceptycznej postawy wobec Unii Europejskiej tłumaczył, że czeka na decyzje sądów konstytucyjnych w Niemczech i Czechach, wynik nowego referendum w Irlandii, a także na podpis prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.
- Nie jestem ostatnim Mohikaninem. Irlandczycy nie głosowali jeszcze po raz drugi, Polska nie podpisała, Niemcy nie podpisały - mówił Klaus. - Jeśli sąd konstytucyjny w Niemczech orzeknie, że Traktat Lizboński jest sprzeczny z niemiecką konstytucją, nie będzie już o czym rozmawiać w Europie - zaznaczył prezydent.
"Tragiczny błąd"
Vaclav Klaus dał też wyraz swojemu sprzeciwowi wobec traktatu w ostrzejszych słowach. Nazwał go "tragicznym błędem" i "nieszczęściem". Ocenił, że przyczyni się do "nieuchronnej centralizacji Europy i wymazania ról państw narodowych".
W Czechach traktat został zatwierdzony zarówno przez Izbę Poselską (niższą izbę parlamentu), jak i Senat. W połowie maja grupa senatorów z prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), której honorowym przewodniczącym jest Klaus, poinformowała jednak, że zamierza w ciągu dwóch miesięcy ponownie zaskarżyć traktat do Trybunału Konstytucyjnego. Zrobili to już w ubiegłym roku i wówczas trybunał orzekł, że tekst jest zgodny z konstytucją.
Źródło: PAP