Czy piątkowa emisja "Katynia" Andrzeja Wajdy w rosyjskiej telewizji Kultura oznacza zmianę podejścia rosyjskich władz do zbrodni? - To zbyt daleko idący wniosek - mówi rosyjski historyk Władimir Pribyłowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Jak zaznacza, nie ma szans, by obraz trafił do masowego odbiorcy.
Władimir Pribyłowski jest z wykształcenia historykiem, dysydentem czasów sowieckich, dyrektorem Centrum Informacyjno-Badawczego "Panorama", biografem Władimira Putina.
W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" przypomina, że "Katyń" już raz został pokazany w jednej z rosyjskich telewizji kablowych. Jak podkreśla, było to "w chorej porze, w środku nocy".
Wydawałoby się, że teraz może być inaczej. Film polskiego reżysera zostanie wyemitowany o 19.50, czyli w czasie najwyższej oglądalności. Ale i tym razem film może się gdzieś "zgubić". Pribyłowski zaznacza, że "Kultura ma minimalną oglądalność". - To, w uproszczeniu, telewizja dla starszych wiekiem nauczycielek - dodał.
Bez przełomu
Jak stwierdził, "pokaz filmu Wajdy na kanale Kultura nie trafi do masowego odbiorcy. Co innego, gdyby nie został pokazany w prime timie np. na kanale NTW". Ale na to - zdaniem Rosjanina - nie ma szans.
- Emisja na Kulturze jest z jednej strony przejawem racjonalizmu, a z drugiej - nie ma rangi przełomu - podsumowuje.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: mariały dystrybutora