Ze względu na złą pogodę w poniedziałek zostały zawieszone działania mające ograniczyć wyciek ropy z platformy wiertniczej, która zatonęła w ubiegłym tygodniu. Do wód Zatoki Meksykańskiej przedostają się znaczne ilości ropy, które wypływają z wraku spoczywającego na głębokości około 1500 m. Do zatamowania wycieku mają posłużyć między innymi zdalnie sterowane podwodne roboty, które rozpoczęły pracę już w niedzielę.
Około 1000 baryłek (158000 litrów) dziennie wydobywa się z resztek platformy, które od czwartku spoczywają na dnie morza. Plama ropy na powierzchni ma już 1500 km kwadratowych.
Na szczęście ciężkie warunki pogodowe, które uniemożliwiają sprawne zbieranie ropy z powierzchni, utrzymują ją również z dala od brzegu. Gdyby wiatr się zmienił i plama dotarłaby do brzegu, oznaczałoby to wielką katastrofę ekologiczną na bagnach Luizjany.
Skomplikowana akcja ratunkowa
Do zatamowania wycieku mają posłużyć dwa zdalnie sterowane roboty podwodne, które muszą dotrzeć do wraku i zakręcić odpowiednie zawory. Ponadto w rejon katastrofy jest już transportowana nowa platforma, która od poniedziałku ma rozpocząć wiercenie nowego szybu niedaleko tego uszkodzonego. Ma to na celu kontrolowane wydobycie ropy z tego samego złoża, aby osłabić wyciek ze zniszczonego odwiertu.
Na powierzchni oczekuje na poprawę pogody 30 statków ratowniczych i siedem samolotów przeznaczonych do zwalczania plamy ropy.
Wielki pożar na morzu
W środę w ubiegłym tygodniu na platformie Deepwater Horizon, zakotwiczonej na Zatoce Meksykańskiej 80 km od wybrzeża, doszło do eksplozji. W jej wyniku rozszalał się potężny pożar zasilany nieustannie wydobywająca się z odwiertu ropą.
Pomimo prób opanowania płomieni przez kilka jednostek ratowniczych, trawiona pożarem konstrukcja zatonęła w czwartek wieczorem.
Około setce ludzi pracujących na platformie w momencie eksplozji udało się uciec, ale 11 osób jest nadal uznanych za zaginione. W piątek zawieszono akcję poszukiwawczą, ponieważ szanse na ich odnalezienie są znikome.
Źródło: bbc.co.uk, cnn.com