Koniec wyborów prezydenckich w Kamerunie. Kilkanaście ofiar walk


W niedzielę wieczorem zakończyły się wybory prezydenckie w Kamerunie. Oficjalne wyniki spodziewane są w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Ocenia się, że wybory wygra obecny prezydent Paul Biya, nieprzerwanie rządzący krajem od 1982 roku. Wybory zakłóciły incydenty zbrojne.

Wybory odbywały się w sytuacji walk z separatystami i islamistami z organizacji Boko Haram. Incydenty i walki zbrojne uniemożliwiły uczestnictwo w głosowaniu w kilku angielskojęzycznych rejonach kraju.

85-letni Biya, obecnie najstarszy przywódca państwa w Afryce, zapowiada położenie kresu walkom, które w ciągu nieco ponad roku kosztowały życie ponad 400 osób.

Walki armii z separatystami

Podzielona opozycja nie była w stanie zjednoczyć się wokół jednego silnego przeciwnika dla obecnego przywódcy, który władzę w państwie sprawuje już siódmą kadencję.

- Jestem zadowolony po wykonaniu mojego obywatelskiego obowiązku, a szczególnie z tego, że wybory odbyły się w atmosferze spokoju i bez walk. Mam nadzieję, że spokój utrzyma się po ogłoszeniu wyników - oświadczył Biya po głosowaniu.

Jednak wbrew tej deklaracji w dniu wyborów doszło do incydentów zbrojnych na północnym i południowym zachodzie kraju, w których zginęło co najmniej kilkanaście osób. W wielu miastach, w tym w Nkambe, Mamfe i Kumbo, walki armii z separatystami rozpoczęły się już w sobotę.

Kandydat głównej partii opozycyjnej Frontu Socjaldemokratycznego, Joshua Osih, wezwał do "transparentnego liczenia głosów".

Zgodnie z konstytucją z 1972 roku, zmodyfikowaną w 2008 roku, głową państwa jest prezydent wybierany w wyborach powszechnych na siedem lat. Posiada on znaczne uprawnienia ustawodawcze.

Autor: mm//now / Źródło: PAP