Charles Wesley Mumbere przez wiele lat pracował jako salowy w Stanach Zjednoczonych i nikt nie podejrzewał, że w jego żyłach płynie błękitna krew. W poniedziałek 56-letni Mumbere został oficjalnie koronowany na króla swego ludu w Ugandzie.
Koronację poprzedziła decyzja prezydenta Ugandy Yoweriego Museveniego, który formalnie uznał Królestwo Rwenzururu, liczące ok. 300 tys. mieszkańców. Museveni przywrócił bowiem w Ugandzie tradycyjne królestwa, zlikwidowane przez jego poprzednika w 1967 roku.
Królestwa, a jest ich obecnie siedem, mają się koncentrować na działalności kulturalnej i socjalnej, a od polityki trzymać się jak najdalej.
Skromne królestwo
Pałacem królewskim Mumbere jest biały, parterowy budynek w mieście Kasese. Królestwo ma też parlament, zlokalizowany w znacznie większym gmachu, tyle że wzniesionym z trzciny.
Mumbere odziedziczył tytuł królewski po ojcu, wybranym na króla przez lud Bakonzo, protestujący przeciwko uciskowi, jakiego doświadczał pod rządami swych ówczesnych władców z Królestwa Toro.
Skromny król
Przyszły król wyjechał jednak do Stanów w 1984 roku, by studiować ekonomię, a gdy w międzyczasie w Ugandzie zmienił się rząd i Mumbere stracił stypendium, w 1987 roku uzyskał azyl polityczny w USA. Zdobył kwalifikacje salowego i przez długie lata pracował w tym zawodzie.
Nikt nie wiedział o jego królewskim tytule. Powiedział o tym mediom dopiero, kiedy zdecydował się wrócić do Ugandy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu