"Irańska pięść musi się rozluźnić"


Amerykańska administracja kolejny raz w ciągu kilku dni daje do zrozumienia Teheranowi, że jest gotowa na rozmowy ws. irańskiego programu atomowego. Następny krok należy jednak do Iranu.

- Przed Irańczykami stoi szansa (...) by zademonstrować chęć szczerego zaangażowania się w społeczność międzynarodową - zadeklarowała sekretarz stanu Hillary Clinton, odnosząc się do poniedziałkowego wywiadu prezydenta Baracka Obamy.

Prezydent zadeklarował w nim, że Waszyngton gotów jest wyciągnąć dłoń w kierunku Iranu, pod warunkiem, że ten "rozluźni" swoją. - Czy ta dłoń się rozluźni czy nie, to już zależy od nich - podkreśliła Clinton.

Również w poniedziałek nowa ambasador USA przy ONZ Susan Rice mówiła, że Waszyngton nada sprawie irańskiego programu nuklearnego "najwyższy priorytet dyplomatyczny" i będzie dążył do "bezpośrednich rozmów" z Teheranem.

Iran czeka na zmiany

W wtorek na sygnały Amerykanów odpowiedział Teheran. - Oczekujemy konkretnych zmian od nowego szefa amerykańskiego państwa - oświadczył rzecznik irańskiego rządu Gholam Hossein Elham, cytowany przez irańską agencję ISNA.

Jak dodał, Iran będzie czekał, czy "dojdzie do tych zmian, i odniesie się do tego w odpowiednim czasie".

Metodą kija i marchewki

Prezydent Obama jeszcze podczas kampanii wyborczej podkreślał, że nie można dopuścić do uzyskania przez Iran broni nuklearnej, i nie wykluczał zaostrzenia sankcji. Wskazywał też, że Teheran oprócz "kija" potrzebuje i "marchewki".

Władze Iranu konsekwentnie twierdzą, że ich program nuklearny służy wyłącznie celom cywilnym. Wbrew popartym sankcjami żądaniom ONZ Teheran nie chce przerwać prac nad wzbogacaniem uranu, twierdząc, że zamierza go wykorzystywać jako paliwo dla energetyki jądrowej.

Źródło: PAP