Część zeznań na masowym procesie działaczy irańskiej opozycji została "uzyskana w nadzwyczajnych warunkach" i są one całkowicie niezgodne z prawdą, uważa były prezydent Iranu i zwolennik reform Mohammad Chatami.
Kolejna, czwarta już grupa działaczy opozycji, oskarżonych o udział w niepokojach po czerwcowych wyborach prezydenckich w Iranie stanęła przed teherańskim sądem we wtorek.
W gronie osób, które zasiadają na ławie oskarżonych, znajdują się: były wiceminister spraw wewnętrznych Mustafa Tadżzadeh, były wiceminister spraw zagranicznych Mohsen Aminzadeh, były rzecznik rządu Abdollah Ramezanzadeh oraz irańsko-amerykański wykładowca Kian Tadżbachsz.
Szokujące zeznania
Wśród oskarżonych znalazł się też m.in. reformator Said Hadżarian i to jego zeznania, odczytane w sądzie, wywołały szok: opozycjonista potwierdził zarzuty władz w sprawie udziału w antyrządowym spisku i błagał o wybaczenie mu błędu.
Zdaniem pozostających na wolności opozycjonistów, zeznanie z pewnością zostało wymuszone na schorowanym działaczu.
Maksymalny wymiar kary
Mimo samokrytyki oskarżonego, prokurator zażądał we wtorek "maksymalnego wymiaru kary" dla Saida Hadżariana, zarzucając mu działanie na szkodę bezpieczeństwa narodowego Iranu.
Od początku sierpnia przed sądem w Teheranie postawiono już ponad stu opozycjonistów - uczestników wystąpień powyborczych. Zarzucono im m.in. podejmowanie działań, zagrażających bezpieczeństwu narodowemu, za co grozić może nawet kara śmierci.
Wyroki jeszcze nie zapadły.
Źródło: PAP