W czasie niedzielnego protestu w jednym z hongkońskich centrów handlowych grupa prodemokratycznych manifestantów została zaatakowana przez nożownika. Co najmniej pięć osób zostało rannych, w tym lokalny radny, któremu w czasie bójki napastnik odgryzł fragmentu ucha. Sam napastnik, który według BBC jest zwolennikiem rządu w Pekinie, został pobity przez manifestantów, a następnie zatrzymany przez policję.
Do zdarzenia doszło w centrum handlowym Cityplaza, gdzie pokojowy początkowo protest, w ramach którego skandowano prodemokratyczne hasła i utworzono ludzki łańcuch, przerodził się w zamieszki. Policja zatrzymała kilka osób i poinformowała, że uczestnicy akcji zdemolowali jedną z restauracji.
Według lokalnych mediów cytujących jedną z ofiar, do ataku doszło po sprzeczce o kwestie polityczne między parą Hongkończyków a mówiącym po mandaryńsku zwolennikiem rządu w Pekinie. Według BBC, mężczyzna ten w czasie kłótni miał wyciągnąć nóż i zaatakować demonstrantów zebranych w centrum handlowym.
Napastnik miał ranić co najmniej cztery osoby, zanim został zatrzymany i pobity przez grupę protestujących. Wśród rannych jest także para, z którą wdał się z sprzeczkę oraz osoba, która próbowała bronić nożownika przed tłumem.
W czasie bójki z manifestantami napastnik miał odgryźć fragment ucha lokalnemu radnemu Andrew Chiu Kayiniemu.
Do przepychanek i aktów wandalizmu doszło też w innych centrach handlowych w Nowych Terytoriach, w północnej części regionu. W jednym z centrów handlowych protestujący zablokowali wejście do galerii przy pomocy kabli i parasolek. Associated Press poinformowała, że w internecie wzywano do udziału w akcjach protestu w siedmiu miejscach.
Protesty w Hongkongu
To już 22. z rzędu weekend niepokojów w Hongkongu. Reuters ocenia, że 2 listopada doszło do najpoważniejszych od miesięcy aktów przemocy. Tego dnia protestujący zaatakowali miejscowy oddział chińskiej państwowej agencji prasowej Xinhua. W wydanym w niedzielę oświadczeniu agencja podkreśliła, że stanowczo potępia "barbarzyńskie działania tłumów", które zdewastowały i podpaliły lobby redakcji. Stowarzyszenie Dziennikarzy Hongkongu również potępiło "wszelkie akty sabotażu przeciwko mediom" i wezwało do zakończenia przemocy wobec przedstawicieli tej branży.
W niedzielę biuro szefowej rządu Hongkongu Carrie Lam, która obecnie przebywa w Szanghaju, poinformowało, że we wtorek uda się ona do Pekinu, gdzie w środę będzie rozmawiać m.in. z wicepremierem Chin Hanem Zhengiem.
Bezpośrednią przyczyną utrzymujących się od miesięcy protestów był projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który został niedawno wycofany z lokalnego parlamentu przez rząd Hongkongu. Władze regionu nie przychyliły się jednak do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, którą oskarżają o brutalność.
Autor: ft//kg / Źródło: BBC, Reuters, PAP