Protestujący przeciwko karykaturom proroka Mahometa w piśmie "Charlie Hebdo" nie rozumieją przywiązania Francji do wolności słowa - powiedział prezydent Francois Hollande. Nowy rysunek w francuskim tygodniku wywołał falę manifestacji na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji.
"Charlie Hebdo" w środę opublikował kolejną karykaturę Mahometa, ze łzą w oku i tabliczką z napisem "Jestem Charlie" (Je suis Charlie) - hasłem, pod jakim manifestowano we Francji przeciwko zamachowi na redakcję tygodnika, w którym zginęło 12 osób.
Nowy rysunek wywołał falę manifestacji na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji - m.in. w Pakistanie, Jordanii, Nigrze, Iranie, Algierze oraz Mauretanii.
Hollande, odnosząc się do protestów, powiedział, demonstranci nie rozumieją przywiązania Francji do wolności słowa.
Zaznaczył jednocześnie, że należy wspierać wszystkie te kraje w walce z terroryzmem, ale nie można zapominać o tym, czemu hołduje Francja. - Chcę wyrazić solidarność z nimi, ale Francja ma zasady i wartości, w szczególności wolności słowa - mówił Hollande podczas wizyty w Tulle.
Fala manifestacji
Muzułmanie manifestowali w wielkich miastach Pakistanu, gdzie parlament jednogłośnie potępił publikację karykatur, uznając je za bluźniercze. W Karaczi doszło do starć z policją, kiedy tłum usiłował podejść pod francuski konsulat. Lekko ranny został fotoreporter.
W drugim co do wielkości mieście Nigru, Zinder, zginęły cztery osoby: policjant i troje cywilów, a rannych zostało 45 ludzi. Podpalono 10 kościołów, a trzy splądrowano.
W stolicy Jordanii Ammanie, w milczeniu przemaszerowało 2500 członków Bractwa Muzułmańskiego i organizacji młodzieżowych. Skupiający fundamentalistów Front Akcji Islamskiej, będący politycznym ramieniem Bractwa w Jordanii, w środę oznajmił, że "zamach na osobę proroka to zamach na wszystkich muzułmanów na całym świecie".
W okupowanej przez Izrael Jerozolimie Wschodniej manifestowało kilkuset Palestyńczyków. Nieśli transparenty z napisami: "Islam religią pokoju", "Mahomet zawsze będzie naszym przewodnikiem". Skandowali: "Francuzi, banda tchórzy".
W Chartumie po modlitwach manifestowało krótko kilkuset muzułmanów, domagając się wydalenia francuskiego ambasadora i wznosząc okrzyki na cześć proroka. Na niesionym przez nich transparencie widniało hasło: "Rząd francuski powinien przeprosić".
W Algierze manifestowały 2-3 tys. ludzi, skandując nazwisko braci Kouachi - organizatorów zamachu na "Charlie Hebdo". Ludzie trzymali tabliczki, na których analogicznie do hasła z francuskich demonstracji ("Je suis Charlie") napisano: "Wszyscy jesteśmy Mahometem". Niektórzy skandowali pochwały "męczenników Kuachich" oraz "Jestem Kuachi".
W mauretańskiej stolicy Nawakszut demonstrowało 30 tys. ludzi, według policji i świadków - kilka tysięcy. Spalono francuską flagę i usiłowano protestować pod francuską ambasadą, ale policja nie dopuściła do tego.
Autor: mac//gak / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA