Grecja szykuje wielką wyprzedaż

Aktualizacja:
Grecja szykuje wielką wyprzedaż
Grecja szykuje wielką wyprzedaż
Fakty TVN
Grecja szykuje wielką wyprzedażFakty TVN

Porty, lotniska, koleje, elektrownie, sieć telekomunakacyjna i energetyczna, a nawet kasyna - wszystko to pójdzie pod młotek. Grecja szykuje się na wielką wyprzedaż państwowych firm. Wszystko po to, aby ratować dziurawy budżet i dostać kolejną transzę pomocy z Unii Europejskiej. Sami Grecy są na NIE.

Pireus to jeden z najstarszych i największych portów świata, a zarazem duma i symbol Grecji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wkrótce trafi pod młotek. Decyzja o sprzedaży doskonale prosperującego przedsiębiorstwa, jakim jest port w Pireusie, dla mieszkańców miasta była szokiem.

- Doszliśmy do momentu, że ludzie chcą zabić polityków. To nie jest normalne, co oni wyprawiają - mówi przed kamerą Nikos Kardziafanis, mieszkaniec Pireusu.

Wyobraźcie sobie, że port kupują Turcy, a jak wiemy, bardzo o to zabiegają. Jak nisko upadliśmy. To po to, przez lata zbroimy się przeciwko nim, wydajemy miliardy, żeby teraz oddać im naszą największą bazę Niklos Stilianosis, pracownik portu

Jorgos Liberokulos, mieszkaniec Pireusu dodaje: - Doprowadzili do tego, że musimy walczyć o przeżycie. Skończy się to tak, że wszystkich tych błaznów z parlament, wypędzimy kamieniami i kopniakami

Port w Pireusie zatrudnia dziś 1400 pracowników - im postępowanie greckich władz zrozumieć jest jeszcze trudniej. I już dziś zapowiadają, że nikomu nie oddadzą portu. - Ludzie na razie siedzą cicho, nic nie mówią, ale w którymś momencie, gdy to wszystko wybuchnie, wyjdą na ulice z karabinami i zacznie się wojna domowa - ostrzega Niklos Stilianosis, pracownik portu.

Będzie strajk

Szefowie miejscowych związków zawodowych przekonują, że sprzedaż portu to gigantyczne oszustwo. Bo rząd chce za cały ten ogromny teren dostać - jak to określają - skandalicznie niską sumę: łącznie 280 milionów euro. Wypominają, że w samą rozbudowę portu i modernizację urządzeń zainwestowano w ostatnich latach 390 milionów euro, a firma każdego roku przynosi miliony euro zysku.

- 28 czerwca rozpoczynamy strajk, pojawimy się tez pod parlamentem, potem zdecydujemy co dalej - zapowiada sekretarz generalny związku zawodowego pracowników portu w Pireusie Giorgos Gogos.

Działacze związkowi podają też przykład niechlubnej - według nich - prywatyzacji części portu, dwa lata temu wydzierżawionej firmie z Chin. Większość pracowników straciła etaty, dziś pracują na dniówki, bez ubezpieczenia.

- Pracuje tu od 25 lat, pięć lat temu straciłem rękę przy rozładunku. Ta firma jest jak nasz dom, nie można jej poćwiartować i sprzedać za marne grosze - mówi Manolis Papakonstandino, ze związku zawodowego pracowników portu w Pireusie.

Tylko nieliczni zwracają uwagę, że pracownikom portu w ostatnich latach żyło się zbyt dobrze. Minimalne wynagrodzenie wynosi tu 1500 euro, do tego dochodzi mnóstwo dodatków i przywilejów

"Nisko upadliśmy"

W Pireusie jest jeszcze jeden problem, którego - zdaniem protestujących - rząd nie dostrzega. Ten port to także baza marynarki wojennej. - Wyobraźcie sobie, że port kupują Turcy, a jak wiemy, bardzo o to zabiegają. Jak nisko upadliśmy. To po to przez lata zbroimy się przeciwko nim, wydajemy miliardy, żeby teraz oddać im naszą największą bazę - zastanawia się Niklos Stilianosis, pracownik portu.

I chyba wszyscy są tu przekonani, że Grecja dostała kredyty z zagranicy tylko po to, aby na spłatę długów sprzedawać za bezcen najcenniejsze przedsiębiorstwa. - To, że nazywają to pomocą to jakiś żart. Zabijają nas odsetki. Nasi przyjaciele - Niemcy i Francuzi - pięknie nas załatwili, nie wypłacimy się z tego nawet za 150 lat - ubolewa Kostas Kafetis, właściciel jednego z tamtejszych barów.

Obecnie zadłużenie Grecji sięga 340 mld euro. Dochody ze sprzedaży największych przedsiębiorstw mają dać 50 mld euro.

Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN