Siły zbrojne Izraela zażądały wszczęcia dochodzenia w sprawie poniedziałkowego wybuchu w południowym Libanie. Zdaniem wojskowych stanowi on dowód na to, że Hezbollah gromadzi rezerwy broni i amunicji - pisze agencja Reutera powołując się na wysokiej rangi przedstawiciela izraelskiej armii.
Informator Reutera zdradził, że wspierane przez Iran grupy rebeliantów, z którymi Izrael stoczył krótką wojnę w 2006 roku, gromadzą "zakazaną amunicję" na południu Libanu. Izraelskie dowództwo zwróciło się już do Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ w Libanie (UNIFIL - United Nations Interim Force in Lebanon) z prośbą o przeprowadzenie śledztwa. UNIFIL patroluje okolice granicy izraelsko - libańskiej od ponad trzech dekad.
O wybuchu amunicji na południu Libanu poinformowały w poniedziałek źródła z libańskich służb bezpieczeństwa. Według ich komunikatu wybuch zabił pięć osób; w poniedziałek wieczorem libański Hezbollah oświadczył, że nikt nie poniósł śmierci na skutek tej eksplozji. Do wybuchu doszło przez przypadek - donoszą źródła libańskie. Rzeczniczka izraelskiej armii poinformowała również, że Izrael "nie miał nic wspólnego" z tym incydentem.
Kruchy rozejm
Zawieszenie broni, wynegocjowane przez ONZ, położyło trzy lata temu kres wojnie w tym regionie; w zamian za wycofanie izraelskich oddziałów, Liban miał zagwarantować, że na południu kraju nie będą powstawały składy broni. Izrael oskarżył Hezbollah o złamanie warunków zawieszenia broni, gdy w lipcu doszło do eksplozji.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: REUTER\PAP