Mamy praktycznie powtórkę, tylko o wiele lepiej przygotowaną ataku sprzed dwóch miesięcy na most Westminsterski - tak o zamachu w Londynie mówił w programie "Wstajesz i Wiesz" Daniel Boćkowski, ekspert do spraw terroryzmu z Uniwersytetu w Białymstoku. Jak dodawał inny ekspert, Krzysztof Liedel z Collegium Civitas, zamachowcy sięgają po prymitywne, ale skuteczne metody.
Według porannego oświadczenia brytyjskiej policji z godziny 10.30 zginęło siedem osób, a 48 trafiło do szpitali po zamachu terrorystycznym, do którego doszło w sobotę późnym wieczorem w Londynie. Trzej domniemani sprawcy zostali zastrzeleni przez policję.
Daniel Boćkowski przekonywał na antenie TVN24, że zamach był bardzo dobrze opracowany. - Po pierwsze, użyto większego samochodu, który przebił się przez ten tłum, raniąc i zabijając dużo osób. Po drugie, nie zatrzymali się [zamachowcy - przyp. red.], ale starali się dotrzeć w miejsce koncentracji ludzi, czyli tam, gdzie są restauracje. Stamtąd już wyskoczyli i starali się zaatakować postronne osoby - opisywał ekspert działania terrorystów.
Wspomniał też o atrapach kamizelek kuloodpornych lub też wyglądających jak wypełnione materiałami wybuchowymi, w jakie ubrani byli atakujący. Ten zabieg - jego zdaniem - miał na celu spowolnienie akcji służb.
"Ludzie nie mogą uciekać na bok, zostaje skok do wody"
Podczas ataku przynajmniej trzech napastników wjechało samochodem dostawczym w ludzi na moście London Bridge.
Boćkowski zwrócił uwagę, że właśnie most to idealne miejsce na takie ataki, bo stanowi tak zwane wąskie gardło. - Ludzie nie mogą uciekać na boki, zostaje im tylko skok do wody. Ilość osób, które możemy zabić jest stosunkowo duża - stwierdził.
- Mało tego, mamy odpowiednią przestrzeń, bo jednak jak wjeżdżamy gdzieś w obszar, to możemy rozbić ten samochód. Tutaj samochód posłużył jako taran i zabezpieczył terrorystów - dodaje ekspert.
Po przebiciu się przez tłum zamachowcy wyszli z ciężarówki i atakowali pozostałych przy użyciu noży. Boćkowski przyznaje, że gdyby użyli ładunków wybuchowych, ofiar byłoby znacznie więcej.
"Trudno zabronić ludziom jeździć samochodami"
Gość programu "Wstajesz i Wiesz" przypomniał, że dwa dni temu w Wielkiej Brytanii odwołano najwyższy alert zagrożenia zamachem terrorystycznym. To mogło spowodować, że część funkcjonariuszy zostało zdjętych z londyńskich ulic. Mimo to, według Boćkowskiego, obszar ten i tak jest stale monitorowany.
- Widać doskonale, że Brytyjczycy są gotowi na to, że może coś się wydarzyć. Ale nie są w stanie, bo nikt nie jest w stanie zapobiec atakowi. Bo trudno zabronić ludziom jeździć samochodami - przyznał.
Czy poddamy się "terrorystom i ich koncepcji strachu"
Ekspert wspomniał też o utrzymaniu przygotowań do ataku w ścisłej tajemnicy. Podkreślił, że służby specjalne najwidoczniej nie przewidziały tego wydarzenia i teraz muszą dołożyć wszelkiej staranności, aby sprawdzić, gdzie pojawiły się błędy.
- Tutaj też ważne jest to, byśmy dostali informacje, kim byli sprawcy: czy byli znani policji, w jaki sposób, z czym byli powiązani, z jakich byli środowisk - wyliczał. - To też pokaże, czy gdzieś nie udało się osobom związanym z Państwem Islamskim, bo to prawdopodobnie oni się przyznają [do organizacji zamachu - red.] zbudować komórek, które są nieznane - stwierdził Boćkowski.
Na koniec podkreślił, że przed brytyjskimi służbami kolejne duże wyzwanie. W Manchesterze miał się bowiem odbyć kolejny charytatywny koncert Ariany Grande poświęcony ofiarom poprzedniego zamachu.
Zdaniem eksperta pozostaje pytanie, czy go odwołać, czy jednak pozwolić, by się odbył przy wzmocnionych środkach bezpieczeństwa. - Teoretycznie można by uznać, że koncert się nie odbędzie. Ale pojawia się pytanie zasadnicze: do którego momentu ograniczymy się w ramach bezpieczeństwa i poddamy terrorystom i ich koncepcji strachu. Stwierdzimy: "trudno, ale oni wygrali" - przyznał Boćkowski.
Podkreślił, że Europa i tak jest kontynentem, który coraz bardziej boi się terrorystów i tym samym realizuje ich cel - cel zastraszenia.
"Planowanie ataków nie jest dzisiaj żadnym problemem"
Londyńskie ataki terrorystyczne komentował też we "Wstajesz i Wiesz" Krzysztof Liedel, ekspert do spraw bezpieczeństwa i terroryzmu z Collegium Civitas.
- Taktyka, z którą mamy do czynienia od kilku miesięcy na terenie Europy, jest obliczona przez terrorystów, żeby to były dosyć prymitywne mechanizmy. Posługują się tym, czym potrafią się posłużyć - powiedział.
- Zamachowiec jest w stanie ukraść samochód, a następnie wjechać w nim tłum. Posługuje się nożem, a nie materiałem wybuchowym. Nie musi znać się na materiałach ani mieć kontaktów ze światem przestępczych, aby kupić broń - wyliczał Liedel.
Według eksperta taki sposób umożliwia organizowanie ataków przez osoby nie mające zbyt dużego przeszkolenia. - Sama kwestia planowania tego typu ataków terrorystycznych też nie jest dzisiaj żadnym problemem. W internecie można znaleźć, mówiąc kolokwialnie, gotowce, jeśli chodzi o przeprowadzenie takich operacji. Strony internetowe, gdzie terroryści wymieniają się informacjami, są pełne takich scenariuszy - zauważał Liedel.
"Liczyli na więcej niż sześć ofiar"
Podobnie jak Boćkowski, Liedel zwrócił uwagę na nieprzypadkowe miejsce zamachu, czyli most. - To newralgiczny punkt w mieście, ograniczony, jeśli chodzi o możliwość potencjalnej ucieczki i ewakuacji - przyznał.
Od sygnału o ataku na moście do zastrzelenia zamachowców przez służby minęło osiem minut. Według eksperta reakcja służb była bardzo szybka. Jednak już wcześniej Brytyjczycy informowali, że potencjalne zagrożenie zamachem jest bardzo wysokie. Wprawdzie obniżyli alert, ale to - jak mówił Liedel - nie spowodowało, że służby były mniej zaangażowane.
Podkreślił też, że efektywne zapobieganie atakom jest bardzo trudne.
- Jest możliwe tylko wtedy, kiedy jesteśmy w stanie zdobyć informacje w fazie planowania i przygotowania. Jak widać w fazie realizacji te zamachy są mniej lub bardziej doskonałe, ale one jednak doprowadzają do ofiar i powodują strach - stwierdził Liedel.
Na koniec dodał, że jego zdaniem zamachowcy dokonujący ataku na London Bridge liczyli na zabicie więcej osób. Zwłaszcza, jeśli potwierdzą się informacje, że za jego przygotowanie odpowiadało trzech terrorystów.
Autor: kw//now