Dolinami Syczuanu popłynęły rzeki błota


Katastrofalne opady deszczu w prowincji Syczuan w Chinach spowodowały zerwanie się skarp w kilkunastu miejscach regionu. W efekcie, dolinami rzek popłynęły ogromne ilości błota, które sparaliżowało cały region.

Fala powodziowa pojawiła się w środę ok. 6 rano lokalnego czasu. W jednej chwili ludzie jadący do pracy zostali porwani przez lawinę błota i, ratując życie, zaczęli uciekać z samochodów i wspinać się się na okoliczne budynki.

Na ratunek czekali kilka godzin, a i tak po tym czasie musieli dokonać nie lada wyczynu, "przejeżdżając" na linie kilkadziesiąt metrów między brzegami stromego kanionu, gdzie czekali na nich strażacy.

Lawina błota zerwała duży odcinek autostrady i zablokowała kilkanaście innych dróg. Kompletnemu zniszczeniu uległy linie energetyczne, a tysiące ludzi są pozbawione prądu.

- Wszystkie cztery stacje zasilania w regionie zostały zniszczone przez tę falę. Próbowaliśmy przywrócić ich działanie w środę, ale niczego nie możemy zrobić. W tej chwili nie ma szans na prąd - powiedział przedstawiciel miejscowej firmy.

Rok klęsk

W innym miejscu, kilkadziesiąt kilometrów dalej, potężne opady deszczu spowodowały nadejście innej fali, która zerwała most w trakcie budowy. Dwóch robotników utknęło na mieliźnie i musiało czekać na pomoc. Jedyną dobrą informacją jest to, że od wczoraj w Syczuanie nikt nie zginął.

To kolejna wielka powódź w Państwie Środka w tym roku. Wcześniej ucierpiało kilka innych prowincji, a dachy nad głową w efekcie najwyższych od 50 lat opadów deszczu straciło kilkaset tysięcy osób.

Pierwsze miesiące roku minęły tymczasem Chińczykom na walce ze skutkami wielkiej suszy, która zniszczyła kilka procent krajowych upraw.

Źródło: Reuters