- Podziwiam go za jego postawę. Domyślam, że jest pod ogromną presją. Myślę, że to co robi jest zgodne z polską tradycją obrony polskich interesów i demokracji - tymi słowami komplementował polskiego prezydenta lider irlandzkich przeciwników Traktatu Lizbońskiego, Declan Ganley.
Ganley wyraził podziw dla prezydenta, za niepodpisania przez niego ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
Irlandczyk tłumaczył, że prezydent Kaczyński, wstrzymując ratyfikację unijnego traktatu po odrzuceniu go przez Irlandczyków, "zachowuje się jak człowiek szlachetny, za co on jest mu ogromnie wdzięczny".
Eurosceptyk szuka sojuszników
Na spotkaniu z dziennikarzami Declan nie ukrywał, że szuka sojuszników w Polsce na czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego, bo "Polska to duży kraj i macie wiele miejsc w Parlamencie Europejskim" w związku z tym, "ignorowanie Polski byłoby głupotą".
Ganley oficjalnie rozpoczął w środę kampanię, by stworzyć nowy paneuropejski ruch "Libertas", który wystawi kandydatów do Parlamentu Europejskiego pod hasłem "Nie dla Traktatu z Lizbony" w różnych krajach UE. - Chcemy, by wybory do PE w 2009 roku, były referendum przeciwko antydemokratycznej Brukseli i Traktatowi z Lizbony - powiedział.
Resztki LPR zgłaszają chęć
Ganley powiedział, że rozmawia z "wieloma partiami" w Polsce, ale nie zapadła jeszcze żadna decyzja, z kim wystartuje do PE pod wspólnym szyldem. Może mieć z tym problem, bo jedyną partią, która deklaruje wolę współpracy z jego ugrupowaniem jest nowa partia "Naprzód Polsko", która stworzyli głównie byli politycy LPR.
PiS od Ganleya się odcina. - PiS jest partią eurorealistyczną, a pan Ganley jest eurosceptyczny" - stwierdził Ryszard Czarnecki, były poseł Samoobrony a obecnie PiS.
Ganley zapewnił jednak, że nie jest przeciwnikiem Unii Europejskiej. - UE to najlepszy w historii projekt, który zapewnił pokój i dobrobyt - powiedział, dodając, że największym problemem UE jest deficyt demokracji.
Źródło: PAP