Drugi dzień procesu kapitana statku Costa Concordia Francesco Schettino rusza w czwartek we włoskim Grosseto. Kapitan jest oskarżony o doprowadzenie do katastrofy wycieczkowca, nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób, ucieczkę z pokładu podczas ewakuacji i próbę zatajenia wypadku przed władzami morskimi. Grozi mu do 20 lat więzienia.
Proces ruszył w środę rano po raz drugi. Pierwsza rozprawa inauguracyjna miała odbyć się 9 lipca, jednak została odroczona po kilkunastu minutach z powodu strajku adwokatów.
W środę w miejscowym Teatrze Moderno, w którym ze względu na duże zainteresowanie sprawą i licznymi świadkami odbywa się proces, pojawiła się Mołdawianka Dominika Cemortan. To jej kapitan miał z bliska pokazać toskańską wyspę Gioglio i w tym czasie wpłynął na skały. Razem z Mołdawianką Schettino uciekł z pokładu, gdy trwała na nim jeszcze ewakuacja. Kobieta chce być teraz uznana za jedną z poszkodowanych.
Schettino chce ugody
Jak powiedział reporter TVN24 Maciej Sokołowski w relacji z Grosetto, Schettino zaproponował sądowi ugodę. W zamian za przyznanie się do winy zaproponował łagodniejszy wyrok, czyli 3,5 roku więzienia. Zdaniem prokuratury, ugoda jest nie do przyjęcia. Jak relacjonował Sokołowski, prokuratura twierdzi, że to "przykład człowieka, którego należy napiętnować".
Schettino nie czuje się odpowiedzialny za doprowadzenie do katastrofy. Uważa, że to on uratował większość pasażerów, dzięki manewrowi, który wykonał. Twierdzi, że gdyby nie jego decyzja o skierowaniu statku w stronę wyspy po uderzeniu o skały, zginęłoby znacznie więcej osób.
Prokuratura twierdzi, że nie ma wątpliwości co do jego winy. Z kolei eksperci, którzy analizowali "czarną skrzynkę" i kolejne rozkazy wydawane przez kapitana, uznali je za rozpaczliwe i chaotyczne.
Autor: pk/ja/zp / Źródło: TVN24, PAP