Cywile wszczęli wojnę z bojówkarzami. Mają dość pogromców Kaddafiego


31 zabitych i 285 rannych to najnowszy bilans ofiar piątkowych zajść w Trypolisie. Na ulicach doszło do regularnej bitwy między uzbrojonymi cywilami wspieranymi przez wojsko a rebelianckimi bojówkami, które nie rozwiązały się od wygrania wojny z reżimem Muammara Kaddafiego. Walki wybuchły, gdy ostrzelano demonstrację ludzi domagających się wycofania nie uznających niczyjej władzy grup bojowników.

Starcia miały miejsce nie tylko w Trypolisie, stolicy Libii, ale też w Misracie, mieście położonym około 160 kilometrów na południe, z którego pochodzi większość bojówek.

Społeczny protest

Piątkowe protesty poprzedzające krwawe starcia były największymi, do jakich doszło w Libii w ostatnich miesiącach. Tłumy domagały się wycofania z Trypolisu licznych bojówkarzy, którzy zajęli miasto podczas rewolty przeciw Kaddafiemu. Do dzisiaj większość z nich nie uznaje władz państwowych i otwarcie sprzeciwia się wojsku oraz policji. Prowadzą też między sobą krwawe porachunki i dokonują aktów przemocy na cywilach.

Po wielu miesiącach takiego stanu rzeczy sytuacja najwyraźniej doszła do punktu wrzenia. - W Trypolisie rośnie napięcie. Zamierzamy ogłosić strajk generalny i akcję nieposłuszeństwa obywatelskiego do czasu opuszczenia miasta przez tych milicjantów - mówił przewodniczący rady Trypolisu Sadat el-Badri. Apel o protest przeciwko obecności uzbrojonej milicji poparli także islamscy duchowni.

Piątkowa demonstracja rozpoczęła się na jednym z głównych placów stolicy, gdzie zebrały się setki ludzi z białymi flagami i barwami narodowymi. Następnie tłum udał się pod siedzibę formalnego dowództwa bojówek, chcąc wręczyć im petycję z żądaniem wycofania się. - Chcemy armii, chcemy policji - wykrzykiwali protestujący.

Walki z zwycięzcami wojny

Jak podaje agencja Reutera powołując się na świadków, demonstranci zostali ostrzelani z działka przeciwlotniczego stojącego na terenie bazy bojówkarzy. Następnie miał rozpocząć się ostrzał z ciężkiej broni maszynowej i granatników. W panice tłum rzucił się do ucieczki, ale niedługo wiele osób wróciło uzbrojonych i rozpoczęło atak na siedzibę bojówkarzy.

Członkowie milicji zaprzeczają, jakoby to oni rozpoczęli ostrzał. Według nich pierwsze strzały padły z tłumu. Zapowiadają jednocześnie działania odwetowe. - Trypolis do tej pory nie widział wojny, niedługo ją zobaczy - powiedział dowódca milicji w rozmowie z lokalnymi mediami.

- Sytuacja jest bardzo chaotyczna. Uzbrojeni mężczyźni ciągle biegają dookoła. Spodziewamy się kolejnych ofiar - powiedziała Hanan Saleh z organizacji Human Rights Watch z Trypolisu.

Nad sytuacją próbowali zapanować wysłani żołnierze, ale nie udało im się to. Nowe libijskie wojsko nadal jest za słabe by walczyć z zaprawionymi w bojach i dobrze uzbrojonymi bojówkarzami. Premier Zeidan zażądał, aby rebelianci wycofali się z Trypolisu, ale nie ma on nad nimi władzy.

Autor: mk/tr / Źródło: reuters, pap