Trwający od dziesięcioleci izraelsko-palestyński konflikt znalazł najwyraźniej nowe pole walki - cyberprzestrzeń. Obie strony wystawiły do boju swoich hakerów, a radykalny Hamas wzywa otwarcie do cyberwojny przeciwko państwu żydowskiemu.
Chociaż pierwsze "strzały" w tej wojnie zabrzmiały jeszcze w ubiegłym roku, gdy padły strony internetowe m.in. izraelskich sił zbrojnych, Mossadu oraz Szin Bet, to prawdziwa wojna rozgorzała na początku tego roku.
3 stycznia firmy wydające i obsługujące karty kredytowe Izraelczyków podały, że hakerzy podający się za Saudyjczyków opublikowali w internecie wykradzione informacje o kartach. W sumie haker nazywający siebie OxOmar ujawnił dane ponad 20 tys. aktywnych kart i stwierdził, że może opublikować dane kolejnych 400 tys.
Kilka dni temu izraelscy hakerzy zrewanżowali się kontratakiem. Niejaki "Omer Cohen z Izraela", który podał się za żołnierza izraelskiej armii, opublikował w internecie imiona i nazwiska, adresy e-mail, numery telefonu oraz dane kart kredytowych wraz z datą ich wygaśnięcia setek obywateli Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Syrii.
Jak się okazało, nie był to koniec cyberstarć. W poniedziałek izraelski portal ynetnews.com podał, że na pewien czas padły strony izraelskich linii lotniczych El Al oraz telawiwskiej giełdy. Za atakiem tym razem miała stać grupa palestyńskich hakerów o kryptonimie "Nightmare", poinformował portal haker OxOmar, który miał stać za pierwszym z serii ataków.
Na izraelski odwet nie trzeba było długo czekać. Również w poniedziałek, podaje ynetnews.com, w sieci znalazły się szczegółowe dane ok. 20 tys. arabskich użytkowników Facebooka. Haker przedstawiający się jako Hannibal i określający się jako "Żyd mieszkający gdzieś na świecie", dodał, że posiada dane rachunków bankowych ok. 10 milionów Irańczyków oraz Saudyjczyków i nie zawaha się ich opublikować.
Hamas (...) składa gratulacje z okazji udanych operacji zmierzających do penetrowania izraelskich stron internetowych Sami Abu Zuhri
Do odpowiedzialności za ataki hakerskie nie przyznają się ani władze palestyńskie ani izraelskie. Jednak obie strony są dalekie od twierdzenia, że sprawa nie ma charakteru głębszego niż tylko sieciowe popisy zdolnych informatyków.
Rzecznik Hamasu, Sami Abu Zuhri, w poniedziałek oznajmił wręcz, że "Hamas (...) składa gratulacje z okazji udanych operacji zmierzających do penetrowania izraelskich stron internetowych". Wezwał jednocześnie arabskich hakerów, żeby nasilili ataki na rządowe, handlowe i finansowe strony internetowe Izraela.
Powtarzające się ostatnio coraz częściej ataki hakerskie stanowią bowiem - według Zuhriego - "otwarcie nowego frontu oporu i początek wojny elektronicznej przeciwko izraelskiej okupacji".
Trzeba przekazać informację tym wszystkim, którzy napadają lub próbują napaść na Izrael, w tym na jego cyberprzestrzeń, i uprzedzić ich, że znajdują się w niebezpieczeństwie i nic ich nie uchroni przed akcjami odwetowymi ze strony Izraela Dany Ajalon
Także Izrael potraktował cyberataki jako sprawę najwyższej wagi państwowej i wzmocnił zabezpieczenia swych sieci komputerowych (jak okazało się w poniedziałek po ataku na El Al i giełdę, niekoniecznie z sukcesem) i specjalne wojskowe grupy informatyków wyspecjalizowanych w prowadzeniu walki z hakerami.
Co więcej, wiceminister spraw zagranicznych tego kraju Dany Ajalon po opublikowaniu informacji o wykradzionych kartach kredytowych tysięcy Izraelczyków, oznajmił, że Izrael użyje siły przeciwko "terroryzmowi" hakerów.
- Trzeba przekazać informację tym wszystkim, którzy napadają lub próbują napaść na Izrael, w tym na jego cyberprzestrzeń, i uprzedzić ich, że znajdują się w niebezpieczeństwie i nic ich nie uchroni przed akcjami odwetowymi ze strony Izraela - oznajmił Ajalon. Ajalon wyraził jednocześnie zadowolenie, że USA "oficjalnie ogłosiły, iż każdy atak na ich cyberprzestrzeń będzie uważany za deklarację wojny i zareagują tak, jak się reaguje na atak rakietowy".
Źródło: ynetnews.com, PAP