Jednym ruchem ręki można wyłączyć urządzenia automatycznie nadające informacje o położeniu samolotu, ale w dalszym ciągu samolot będzie widoczny jako punkt na ekranach radaru - powiedział we "Wstajesz i wiesz" TVN24 Michał Setlak z "Przeglądu lotniczego", komentując sobotnie zaginięcie malezyjskiego samolotu. O procedurach wdrażanych po zniknięciu samolotu z radaru mówił z kolei na antenie TVN24 Biznes i Świat Janusz Janiszewski, szef zawodowego związku kontrolerów ruchu lotniczego.
Setlak powiedział, że nie ma możliwości wymazania samolotu z przestrzeni powietrznej.
W przypadku boeinga 777 Malaysia Airlines stwierdził, że w ostatnim miejscu, w którym zarejestrowano jego położenie, "coś się musiało wydarzyć". - Systemy automatyczne odnotowały, że samolot przed zniknięciem dość gwałtownie się zniżał i najprawdopodobniej nieznacznie zmienił kurs, natomiast nie świadczy to o tym, że piloci zawrócili. Może to być efekt jakiejś awarii - powiedział.
Dodał, że piloci powinni przekazać informację o niebezpieczeństwie do kontroli ruchu, ale możliwe, że próbowali w tym czasie "koncentrować się na ratowaniu samolotu".
Setlak stwierdził jednak, że nie można wykluczyć porwania maszyny, choć jest to mało prawdopodobne: - Porwanie zwykle jest dokonywane, żeby komuś coś zakomunikować. Tutaj wiadomo, że samolot nie wleciał w chińską przestrzeń powietrzną, nie pojawił się na żadnym lotnisku, nie mówiąc o jakichkolwiek informacjach od grupy terrorystycznej.
Janiszewski: samoloty z radaru znikają rzadko
Janusz Janiszewski, szef zawodowego związku kontrolerów ruchu lotniczego, powiedział z kolei na antenie TVN24 Biznes i Świat, że zniknięcie samolotu z radaru zdarza się bardzo rzadko, ale może to być związane z awarią elektroniki pokładowej.
- W takich przypadkach używany radarów pierwotnych, nie wtórnych, żeby określić, czy statek powietrzny nadal znajduje się w powietrzu - powiedział. - Jeśli chodzi o procedury, to w tym momencie uruchamiana jest cała procedura poszukiwawczo-ratownicza - dodał.
Autor: pk\mtom / Źródło: tvn24