- Myśleliśmy, że cierpliwość zapewni pokój naszemu narodowi, myliliśmy się - stwierdził prezydent Korei Południowej Lee Myung-bak, który obserwował największe manewry wojskowe w historii kraju. Ćwiczenia były bardzo krótkie, trwały około godziny, ale jak podkreśla wojsko, "były bardzo intensywne". Północ nie zareagowała.
Manewry odbyły się 20 kilometrów od granicy z Koreą Północną. W Pocheon zgromadzono tysiące żołnierzy, czołgi, śmigłowce, myśliwce i artylerię. Seul podkreśla, że ćwiczenia zaplanowano jeszcze w 2009 roku. Phenian określa działania Seulu jako "podżeganie do wojny".
Równocześnie ćwiczy marynarka wojenna południa, która w środę rozpoczęła doroczne, czterodniowe manewry u wschodnich wybrzeży kraju.
Tylko ćwiczenia?
Wielkie manewry miały być pokazem siły i zdecydowania Seulu, co otwarcie przyznawali oficerowie armii południa. - Tak, to pokaz siły - stwierdził jeden w rozmowie z Associated Press. Jak twierdzi BBC, ćwiczenia mają też odegrać istotną rolę w polityce wewnętrznej Korei Południowej. Wojsko chce pokazać społeczeństwu, że jest zdecydowane, silne i gotowe do reakcji na kolejne "prowokacje" północy.
- Ukarzemy surowo wroga, jeśli sprowokuje nas ponownie, jak wówczas (gdy) ostrzelano wyspę Yeonpyeong - powiedział generał brygady Ju Eun-sik, dowódca pierwszej brygady pancernej armii Południa. W podobnym tonie wypowiedział się prezydent, który nakazał wojsku "bezlitosny odwet" w wypadku "kolejnych podstępnych ataków" Korei Północnej.
Ćwiczenia lądowe obserwowało około tysiąca widzów ze specjalnie ustawionych punktów obserwacyjnych.
Napięcie na półwyspie
Południowokoreańskie siły zbrojne utrzymywane są w stanie najwyższej gotowości, mimo że Północ nie groziła zbrojną reakcją za przeprowadzenie przez Seul ćwiczeń. Jednak wysoki rangą przedstawiciel rządu południa powiedział, że wojsko pozostanie w najbliższych dniach gotowe na wypadek "niespodzianki" ze strony Korei Płn.
Obydwie Koree pozostają w stanie najwyższego napięcia od ostrzelania przez artylerię Korei Północnej wyspy Yeonpyeong w listopadzie. Zginęły wtedy cztery osoby. Był to pierwszy atak na teren cywilny i cywili od zawieszenia broni w 1953.
Źródło: Reuters, BBC