Jeszcze w sobotę światowe agencje informowały o 1484 ofiarach śmiertelnych trzęsienia ziemi, które w ubiegłym tygodniu nawiedziło prowincję Qinghai na Wyżynie Tybetańskiej w północno-zachodnich Chinach. Według najnowszych doniesień, zabitych jest co najmniej 1706.
Ponad 12 tysięcy osób zostało rannych, w tym 1400 ciężko, a 300 wciąż uważa się za zaginione.
Bez dachu nad głową jest ponad 100 tysięcy ludzi. W mieście Jiegu, znajdującym się blisko epicentrum wstrząsów, 90 proc. budynków legło w gruzach.
Chińskie władze boją się epidemii. Dlatego ciała zabitych są palone. Około 100 tysięcy poszkodowanym trzeba natychmiast dostarczyć wodę pitną i jedzenie.
W rejonie kataklizmu jest już prezydent Chin Hu Jintao, który skrócił wizytę w Ameryce Łacińskiej. Agencja Xinhua informuje, że "ma kierować akcją ratunkową i odwiedzić rannych".
Źródło: PAP