Nocne ruchy chińskiej armii. "Nie wierzę, aby cokolwiek działo się rutynowo"


Do Hongkongu wjechały w czwartek kolumny chińskiego wojska. Państwowe media twierdzą, że jest to rutynowa rotacja składu tamtejszego garnizonu Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ALW). Niektórzy oceniają to jednak jako próbę zastraszenia protestujących Hongkończyków.

Chińskie pojazdy wojskowe, przekraczające granicę, zaobserwowano w czwartek nad ranem czasu miejscowego. Oficjalna agencja prasowa Xinhua podała, że rozpoczęła się doroczna rotacja garnizonu, 22. od przyłączenia Hongkongu do Chińskiej Republiki Ludowej w 1997 roku.

"Nie wierzę, aby w tym delikatnym momencie cokolwiek działo się rutynowo"

W ubiegłym roku w komunikacie na temat rotacji napisano, że siły i środki stacjonujące w Hongkongu pozostają bez zmian. Takie sformułowanie nie pojawiło się jednak w czwartkowym obwieszczeniu – zauważa Reuters. W poprzednich latach chińska prasa donosiła o takich operacjach dopiero po ich zakończeniu – przypomina hongkoński dziennik "South China Morning Post". Reuters podaje, powołując się na obserwatorów, że hongkoński garnizon liczy 8-10 tysięcy żołnierzy, rozlokowanych w bazach w południowych Chinach i pobrytyjskich koszarach w centrum Hongkongu. Poseł opozycyjnej demokratycznej Partii Obywatelskiej w Hongkongu Dennis Kwok ocenił, że przemieszczenie wojsk jest próbą zastraszenia protestujących. - Nie wierzę, aby w tym delikatnym momencie cokolwiek działo się rutynowo. Sądzę, że jest to celowy pokaz siły, by ostrzec mieszkańców Hongkongu, że może ona zostać użyta - powiedział, cytowany przez publiczną stację RTHK.

HongkongPAP/Maciej Zieliński

Protesty w Hongkongu

W Hongkongu od prawie trzech miesięcy trwają masowe, prodemokratyczne protesty, które często przeradzają się w starcia radykalnych grup demonstrantów z policją. Pojawiały się obawy, że komunistyczne władze ChRL zdecydują się na stłumienie protestów przy użyciu wojska, jak uczyniły w 1989 roku na placu Tiananmen w Pekinie. Chiński rząd porównywał protestujących w Hongkongu do terrorystów i dawał do zrozumienia, że interwencja zbrojna jest możliwa. Zgodnie z przepisami władze Hongkongu mogą poprosić o pomoc ALW w utrzymaniu porządku publicznego lub w przypadku katastrofy. Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam zapowiedziała, że nie zgodzi się na ustępstwa wobec protestujących. Nie wykluczyła możliwości skorzystania z przepisów, przyznających jej rozległe uprawnienia w przypadku stwierdzenia przez nią "sytuacji kryzysowej lub zagrożenia publicznego". Tymczasem hongkoński Obywatelski Front Praw Człowieka (CHRF), który zorganizował niedawno manifestację z udziałem – jak podał – co najmniej 1,7 mln osób, zapowiedział kolejną masową demonstrację na 31 sierpnia. Protestujący domagają się m.in. wycofania projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który przewiduje możliwość odsyłania podejrzanych do Chin kontynentalnych. Żądają też powszechnych, demokratycznych wyborów władz regionu. Propekiński poseł hongkońskiego parlamentu Michael Tien przestrzegł niedawno, powołując się na anonimowe źródło, że rząd centralny wyznaczył termin uporania się z protestami w pierwszej połowie września, aby upewnić się, że nie zakłócą one obchodów 70. rocznicy proklamacji Chińskiej Republiki Ludowej, która przypada na 1 października.

Autor: mart//kg / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Reuters

Raporty: