Smród palących się przewodów docierał z dołu statku aż na dziewiąty pokład. Byliśmy przygotowani do ewakuacji, staliśmy już przy szalupach. Na szczęście nie było potrzeby ewakuacji, bo udało się opanować pożar - opowiadał na antenie TVN24 Andrzej Starkiewicz, pasażer statku wycieczkowego "Azamara Quest", który dryfował po pożarze na Morzu Południowochińskim.
Najgorzej było - jak zaznaczył - w pierwszych dwóch godzinach po wybuchu pożaru. - Został wyłączony prąd, gwałtownie zostały zamknięte przegrody przeciwpożarowe - powiedział Starkiewicz. - Byliśmy przygotowani do ewakuacji, staliśmy już przy szalupach, ale na szczęście nie było potrzeby ewakuacji, bo udało się opanować pożar - dodał.
Poprzedniej nocy był sztorm, w pewnej chwili było tak mocne uderzenie, że całym statkiem walnęło. Wtedy też uległy uszkodzeniu jakieś przewody w maszynowni. To było prawdopodobnie przyczyną pożaru silnika, najpierw jednego, potem drugiego - powiedział Starkiewicz. - Smród palących się przewodów docierał z dołu statku aż na dziewiąty pokład - dodał.
Teraz - jak podkreślał - pasażerowie są jednak bardzo zadowoleni, wszyscy zostali rozlokowani w siedmiu pięknych hotelach na brzegiem oceanu i otoczeni troskliwą opieką. - Niczego nam nie brakuje, tylko temperatury są wysokie, ponad 40 stopni C - powiedział Starkiewicz.
Ale dalsza podróż nie wchodzi w grę, gdyż - jak zaznaczył - statek musi przejść gruntowny remont.
Pożar i dryfowanie
Pożar na wycieczkowcu wybuchł w piątek wieczorem. Według komunikatu armatora, spółki Azamara Club Cruises, ogień objął jedną z maszynowni, ale został szybko ugaszony. Pięciu członków załogi doznało zatrucia dymem, jeden z nich jest w stanie ciężkim.
Statek dryfował po Morzu Sulu, około 70 mil morskich (130 kilometrów) na południe od największej filipińskiej rafy koralowej Tubbataha. W niedzielę bezpiecznie zawinął do malezyjskiego portu Sandakan na północnym wybrzeżu wyspy Borneo.
Na pokładzie wycieczkowca znajdowało się 590 pasażerów i 411 członków załogi. Nikt z pasażerów nie ucierpiał.
"Azaramara Quest" wyszedł w poniedziałek z Hongkongu w zaplanowaną na 17 dni morską podróż po Azji Południowo-Wschodniej. Po pożarze dalszą część rejsu anulowano, a pasażerowie otrzymają odszkodowania.
Jak poinformował armator, statek płynął do Sandakanu z prędkością zaledwie 6 węzłów, a jego urządzenia klimatyzacyjne były wyłączone z powodu niedoboru energii.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP/EPA