Były prezydent ostrzega. Elity podzielone


Były umiarkowany prezydent Iranu Mohammed Chatami oraz współautor rewolucji 1979 r. Husejn Ali Montazeri stanęli po stronie opozycji. Chatami wezwał władze do natychmiastowego uwolnienia z więzień zatrzymanych antyrządowych demonstrantów, a Montazeri do ogłoszenia żałoby narodowej.

- Natychmiastowe wypuszczenie tych aresztowanych podczas protestów może uspokoić sytuację w kraju - napisał w wydanym oświadczeniu Chatami, wpływowy przeciwnik Mahmuda Ahmadineżada.

Były prezydent ostrzegł też władze przed niebezpiecznymi konsekwencjami zakazywania protestów ulicznych zwolenników Mir Hosejna Musawiego, który według oficjalnych wyników przegrał z Ahmadineżadem wyścig do stanowiska prezydenta.

- Uniemożliwianie ludziom wyrażania ich żądań obywatelskimi sposobami będzie miało groźne konsekwencje - ostrzegł Chatami.

Towarzysz Chomeiniego wzywa do żałoby

Z kolei ajatollah Husejn Ali Montazeri, kolejny wróg urzędującego prezydenta, wezwał do trzydniowej żałoby po śmierci antyrządowych manifestantów.

- Opieranie się żądaniom narodu jest religijnie zabronione - oznajmił duchowny, współtwórca rewolucji islamskiej w 1979, który jednak od kilku lat za krytykę najwyższych władz trafił do aresztu domowego.

Córka przeciwnika "pod ochroną"

W niedzielę agencja Fars poinformowała o problemach innego przeciwnika Ahmadineżada, Akbara Haszemiego Rafsandżaniego. Fars poinformował bowiem, że córka byłego prezydenta Faezeh została zatrzymana przez służby bezpieczeństwa na czas sobotnich demonstracji.

Córka Rafsandżaniego i kilku jej krewnych trafiło do bazy wojskowej pod Teheranem, by - jak poinformowały władze - "ochronić ją przed aktami terroru manifestantów". Rafsandżani w ciągu tygodnia powyborczych protestów kilkukrotnie pojawiła się na manifestacjach poparcia dla Musawiego.

Dziennikarz BBC wyrzucony

Agencja Fars podała, że Faezeh już odzyskała wolność, jednak żaden zachodni dziennikarz nie potwierdził tej informacji. Tych ostatnich, którym władze zakazują relacjonowania z Teheranu, będzie od nowego tygodnia jednak mniej.

Władze dały bowiem dziennikarzowi BBC Jonowi Leyne'owi 24 godziny na opuszczenie kraju, podała agencja Fars. Leyne został oskarżony o "rozpowszechnianie sfabrykowanych wiadomości, ignorowanie dziennikarskiej neutralności, popieranie manifestantów oraz deptanie praw narodu irańskiego".

BBC potwierdziła informację o wydaleniu Leyne'a, zaznaczając jednocześnie, że jej biuro w Teheranie "pozostaje otwarte".

Źródło: Reuters, CNN