Trzech odwołanych ambasadorów Bułgarii, których nazwiska znajdowały się na liście byłych agentów, wygrało sprawy sądowe przeciw MSZ. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł we wtorek, że odwołanie było sprzeczne z prawem, i przywrócił ich do pracy za granicą.
Ambasadorowie w Holandii, Serbii i Grecji zwrócili się do sądu po tym, jak w listopadzie ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny zniósł zakaz pełnienia przez byłych agentów służb specjalnych z czasów komunistycznych funkcji ambasadorów i zajmowania kierowniczych stanowisk w centrali MSZ.
Zakaz został zapisany w tekście ustawy o służbie dyplomatycznej, zaaprobowanej przez parlament latem ubiegłego roku. Do zmiany ustawy doszło po opublikowaniu w grudniu 2010 r. przez komisję badającą archiwa byłej SB danych o etatowych pracownikach wywiadu i współpracownikach służb specjalnych zatrudnionych w bułgarskim MSZ w ciągu ostatnich 20 lat.
40 proc. z przeszłością agenturalną
Wynikało z nich, że 40 proc. podlegających weryfikacji dyplomatów miało przeszłość agenturalną. Na liście znalazło się 37 ambasadorów, m.in. w Londynie, Rzymie, Watykanie, Berlinie, Madrycie, Lizbonie, Moskwie, Belgradzie, Pekinie, Tokio, w przedstawicielstwach ONZ w Nowym Jorku i Genewie.
Część z nich wezwano do kraju, lecz prezydent Georgi Pyrwanow, który sam ma teczkę w byłych służbach bezpieczeństwa, odmówił zbiorowego odwołania ambasadorów i wydania odpowiednich dekretów. Zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego brak takich dekretów sprawił, że działania MSZ były niezgodne z prawem.
Centroprawicowy prezydent-elekt Rosen Plewnelijew, który wygrał wybory prezydenckie w październiku zeszłego roku, zapowiedział, że pierwszym dekretem, który podpisze po objęciu urzędu 22 stycznia, będzie odwołanie ambasadorów-agentów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia