Byli agenci służb specjalnych wygrali z MSZ

 
Nikołaj Mładenow, minister spraw zagranicznych BułgariiWikipedia

Trzech odwołanych ambasadorów Bułgarii, których nazwiska znajdowały się na liście byłych agentów, wygrało sprawy sądowe przeciw MSZ. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł we wtorek, że odwołanie było sprzeczne z prawem, i przywrócił ich do pracy za granicą.

Ambasadorowie w Holandii, Serbii i Grecji zwrócili się do sądu po tym, jak w listopadzie ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny zniósł zakaz pełnienia przez byłych agentów służb specjalnych z czasów komunistycznych funkcji ambasadorów i zajmowania kierowniczych stanowisk w centrali MSZ.

Zakaz został zapisany w tekście ustawy o służbie dyplomatycznej, zaaprobowanej przez parlament latem ubiegłego roku. Do zmiany ustawy doszło po opublikowaniu w grudniu 2010 r. przez komisję badającą archiwa byłej SB danych o etatowych pracownikach wywiadu i współpracownikach służb specjalnych zatrudnionych w bułgarskim MSZ w ciągu ostatnich 20 lat.

40 proc. z przeszłością agenturalną

Wynikało z nich, że 40 proc. podlegających weryfikacji dyplomatów miało przeszłość agenturalną. Na liście znalazło się 37 ambasadorów, m.in. w Londynie, Rzymie, Watykanie, Berlinie, Madrycie, Lizbonie, Moskwie, Belgradzie, Pekinie, Tokio, w przedstawicielstwach ONZ w Nowym Jorku i Genewie.

Część z nich wezwano do kraju, lecz prezydent Georgi Pyrwanow, który sam ma teczkę w byłych służbach bezpieczeństwa, odmówił zbiorowego odwołania ambasadorów i wydania odpowiednich dekretów. Zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego brak takich dekretów sprawił, że działania MSZ były niezgodne z prawem.

Centroprawicowy prezydent-elekt Rosen Plewnelijew, który wygrał wybory prezydenckie w październiku zeszłego roku, zapowiedział, że pierwszym dekretem, który podpisze po objęciu urzędu 22 stycznia, będzie odwołanie ambasadorów-agentów.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia