Obalony w czerwcu prezydent Hondurasu Manuel Zelaya ostatecznie nie wróci na fotel głowy państwa. Nie chcą tego nawet jego zwolennicy zasiadający w parlamencie.
Za powrotem Zelayi na urząd opowiedziało się bowiem zaledwie 14 spośród 125 biorących udział w głosowaniu deputowanych Kongresu Narodowego.
Jeśli proporcje byłyby odwrotne, Zelaya wróciłby na fotel głowy państwa, ale zaledwie na najbliższe dwa miesiące. 27 stycznia oficjalnie wygasa kadencja obecnego, w międzyczasie obalonego, prezydenta.
Po tym terminie urząd prezydenta Hondurasu obejmie Porfirio Lobo, zwycięzca wyborów przeprowadzonych w miniony weekend, zgodnie z terminarzem obowiązującym jeszcze przed przewrotem.
Kongresmeni się nie ugięli
Głosowanie w parlamencie było elementem wypracowanego za pośrednictwem USA porozumienia, między Zelayą a tymczasowym rządem Roberto Micheletti'ego, który go zastąpił.
Wypełniając zobowiązania, kongresmani nie ugięli się pod międzynarodową presją. Wiele krajów Ameryki Łacińskiej, m.in. Brazylia, Argentyna, Wenezuela, Kolumbia i szereg mniejszych państw, przywrócenie Zelayi do władzy postawiło bowiem za warunek uznania przyszłego rządu Lobo.
- Narodziła się nowa forma zamachu stanu. Tak jak pierze się pieniądze pochodzące z handlu narkotykami, tak wybory te miały na celu bezczelne wypranie zamachu stanu - tłumaczył w środę w telewizyjnym wystąpieniu prezydent Wenezueli Hugo Chavez.
Powtórzyli tylko stanowisko
Nawet jednak członkowie Partii Liberalnej Zelayi, która dominuje w honduraskim parlamencie, byli w większości przeciwni przywróceniu obalonego prezydenta do władzy.
Większość deputowanych podkreślała podczas 10-godzinnej debaty poprzedzającej głosowanie, że powtarzają jedynie swój głos z posiedzenia, które odbyło się w kilka godzin po obaleniu Zelayi przez wojsko i wydaleniu go z kraju.
Kongres zdecydował się wówczas większością głosów odsunąć prezydenta od władzy za zignorowanie orzeczenia Sądu Najwyższego, że forsowane przez niego referendum konstytucyjne jest nielegalne.
Zelaya wzywa do bojkotu
Zelaya, który we wrześniu potajemnie wrócił do stołecznej Tegucigalpy i od tego czasu ukrywa się ambasadzie Brazylii, zapowiedział, że nie zgodziłby się na powrót do władzy na zaledwie dwa miesiące, nawet gdyby Kongres tego chciał.
Wezwał jednak rządy innych państw, aby nie wznawiały stosunków dyplomatycznych po objęciu urzędu prezydenta przez Lobo.
Podczas głosowania przed budynkiem Kongresu protestowało kilkuset zwolenników Zelayi.
Źródło: PAP, lex.pl