Jeśli sąd zgodzi się z argumentacją prokuratura, były premier Francji Dominique de Villepin, spędzi 18 miesięcy w więzieniu. Tyle bowiem, i 45 tys. euro grzywny, zażądał prokurator oskarżający w głośnej aferze Clearstream.
Ujawniona w 2004 roku głośna afera dotyczy oskarżenia polityków francuskich o to, że rzekomo brali łapówki za sprzedaż wojskowych fregat do Tajwanu w latach 90., a nielegalne dochody z tych transakcji lokowali na tajnych kontach w luksemburskim banku Clearstream.
Na ujawnionej liście osób mających tam konta znalazło się wśród licznych osobistości polityki i biznesu nazwisko obecnego prezydenta Sarkozy'ego. Dochodzenie wykazało, że lista kont była sfałszowana.
Według prokuratury to Villepin stoi za fałszerstwem listy kont bankowych w Luksemburgu, rzekomo należących do wielu znanych osobistości, w tym Nicolasa Sarkozy'ego. Celem tej machinacji miało być - jak spekulowały media - skompromitowanie Sarkozy'ego jako przyszłego kandydata na prezydenta.
Prokurator Jean-Louis Marin ocenił, że Villepin był świadomy manipulacji i przez swoje milczenie stał się współwinny.
Premier się broni
Od początku ujawnienia sprawy Villepin odpiera stawiane mu zarzuty. Twierdzi, że nigdy nie wierzył w tajne konta Sarkozy'ego, a przed otwarciem procesu wiele razy domagał się wezwania go do sądu w roli świadka, a nie oskarżonego.
Oprócz Villepina na ławie oskarżonych w tym procesie zasiadają m.in. były makler Imad Lahoud i były wiceprezes firmy EADS Jean-Louis Gergorin, oskarżony o przekazanie sfabrykowanych dokumentów wymiarowi sprawiedliwości.
Prokurator zażądał dla nich 18 miesięcy więzienia, a dla stażysty w Clearstream Floriana Bourges - czterech miesięcy w zawieszeniu.
Pojedynek ambicji
Wyrok w procesie Clearstream, który zaczął się 21 września, jest oczekiwany za kilka miesięcy. Francuskie media traktują go jako osobisty pojedynek polityczny między nielubiącymi się Villepinem i Sarkozym.
Źródło: PAP, lex.pl