W Monrowii doszło prawdopodobnie do buntu pacjentów w centrum leczenia Eboli. Wcześniej podawano, że zaatakowali uzbrojeni napastnicy. Grupa pacjentów - nie wiadomo jak liczna - uciekła. Grozi to gwałtownym rozprzestrzenianiem się epidemii.
Według policji osoby przetrzymywane w centrum ze względu na kwarantannę "gruntownie złupili" ośrodek, wykradając przedmioty, które najprawdopodobniej były zainfekowane wirusem Eboli. Rząd obawia się, że z powodu wykradzionych rzeczy, takich jak splamione krwią materace i pościel, wirus będzie się błyskawicznie rozprzestrzeniał w slumsach liberyjskiej stolicy. Ministerstwo zdrowia Liberii poinformowało w niedzielę, że kilku chorym rozpoczęto podawanie eksperymentalnego leku przeciw Eboli, nieprzetestowanego klinicznie preparatu ZMapp.
Władze Liberii w środę wieczorem otrzymały nieliczne istniejące na świecie dawki tego leku.
Liberia kluczowa dla ustabilizowania regionu
W sobotę szefowa Lekarzy Bez Granic Joanne Liu powiedziała, po 10-dniowej podróży po ogarniętym epidemią regionie, że jeśli nie ustabilizuje się sytuacji w Liberii, "to nigdy nie ustabilizujemy całego regionu".
- Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego. Trzeba teraz wypracować całkiem nową strategię, bo (zasięg) Eboli nie ogranicza się już do kilku wiosek - ona się rozprzestrzenia w Monrowii, mieście, które ma 1,3 mln mieszkańców - powiedziała Liu. Problem pogarsza to, że "ludzie boją się centrów medycznych. A możliwości śledzenia osób, które miały kontakt z chorymi są teraz niewystarczające" - dodała.
Ponad tysiąc ofiar śmiertelnych
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wydała w sobotę komunikat, w którym informuje, że rozbudowywane centra leczenia Eboli w Afryce Zachodniej zapełniają się natychmiast i zaczyna brakować miejsc dla chorych.
Według danych WHO z piątku liczba ofiar śmiertelnych epidemii Eboli w Afryce Zachodniej wynosi 1145. 2127 osób jest zarażonych wirusem.
Autor: kg//rzw / Źródło: PAP