"Bunt" na pokładzie. Ewakuacja ruszyła bez rozkazu kapitana?

Aktualizacja:

Załoga Costa Concordia miała nie czekać na rozkazy kapitana i sama zaczęła przygotowywać ewakuację pasażerów z tonącego statku - twierdzi brytyjska gazeta "Daily Telegraph". Brytyjczycy powołując się na zeznania załogi, piszą nawet o "buncie" wśród oficerów, którzy mieli być poirytowani brakiem szybkiej decyzji Francesco Schettino.

Członkowie załogi mieli powiedzieć śledczym, iż po silnym uderzeniu w skały, które rozerwały burtę Costa Concordia, na mostek zaczęły napływać informacje o zalewaniu maszynowni i przedziałów generatorów.

Dla dowódcy jakiejkolwiek jednostki to hiobowe wieści, bowiem oznacza to utratę napędu i prądu. Ponadto przedziały maszyn i generatorów są bardzo duże, czyli mogą się do nich dostać masy wody, co może przesądzić o losie statku.

Samowolna akcja?

Pomimo tego, jak pisze "Daily Telegraph" powołując się na zeznania członków załogi, kapitan zignorował złe wiadomości i długo nie wydawał rozkazu o ewakuacji. Poirytowany tym, II oficer Roberto Bosio miał samodzielnie wydać rozkaz opuszczenia łodzi ratunkowych.

- Przez 40 minut po uderzeniu statek nie miał przechyłu. W tym czasie mogliśmy z łatwością opuścić łodzie z obu burt. Dotarlibyśmy na brzeg nawet bez zamoczenia stopy - miał zeznać jeden z młodszych oficerów. Ostatecznie oficjalny rozkaz opuszczenia statku został wydany przez kapitana dopiero 70 minut po uderzeniu w skały.

Przez 40 minut po uderzeniu statek nie miał przechyłu. W tym czasie mogliśmy z łatwością opuścić łodzie z obu burt. Dotarlibyśmy na brzeg nawet bez zamoczenia stopy. Zeznanie członka załogi cytowane przez media

Zwlekanie czy plan?

"Daily Telegraph" nie pisze jednak nic na temat tego, czy to właśnie Schettino nie mógł nakazać zawczasu przyszykować łodzi na wypadek konieczności opuszczenia pokładu. Taki krok byłby jak najbardziej logiczny. Łodzie ratunkowe podczas rejsu są zabezpieczone i nie można ich natychmiast użyć. Wymagają kilku minut przygotowań.

Świadom popełnionego błędu kapitan mógł nakazać przygotowanie ewakuacji, ale później zwlekać z wydaniem rozkazu opuszczenia statku. Teoretycznie mógł liczyć na to, że uda mu się osadzić statek na skałach, co umożliwi relatywnie spokojne przetransportowanie pasażerów na ląd.

Informacji na ten temat, potwierdzających lub zaprzeczających takiej możliwości, brytyjski dziennik powołujący się na przecieki ze śledztwa jednak nie podaje.

Niezależnie od tego, kapitan znalazł się na pokładzie jednej z pierwszych opuszczonych na wodę szalup ratunkowych, czym pogrążył swoją reputację. Pomimo próśb i gróźb ze strony straży wybrzeża nie powrócił na pokład, aby nadzorować akcję ratowania tysięcy pasażerów.

Sąd umieścił go w areszcie domowym. Za spowodowanie katastrofy, opuszczenie statku i nieumyślne spowodowanie śmierci ma mu grozić nawet 15 lat więzienia.

Byłeś na pokładzie Costa Concordii podczas katastrofy? Skontaktuj się z redakcją Kontaktu 24: Telefon: 22 324 24 24, sms: 516 4444 16, mail: kontakt24@tvn.pl

Źródło: telegraph.co.uk, tvn24.pl