Bunt biednych w Kopenhadze


Delegacje z Afryki i innych krajów rozwijających są wściekłe po lekturze tekstu duńskiej propozycji tekstu końcowego konferencji klimatycznej w Kopenhadze. Projekt publikuje na swoich stronach internetowych brytyjski "Guardian".

Tekst proponowanej przez gospodarzy końcowej deklaracji wyciekł już kilka tygodni temu, ale dopiero we wtorek dostał się w ręce zgromadzonych w Kopenhadze delegatów.

Z projektu, który publikuje "Guardian", wynika, że na nowym klimatycznym porozumieniu, które ma zastąpić protokół z Kyoto, skorzystają przede wszystkim państwa bogate.

ZOBACZ PEŁEN TEKST PROJEKTU NA GUARDIAN.CO.UK

Projekt zakłada m.in. zmuszenie krajów rozwijających się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o konkretną ilość; wydziela dodatkowo z grona krajów rozwijających się nową kategorię krajów "najbardziej narażonych"; osłabia rolę systemu ONZ w kontrolowania ocieplenia klimatu.

Wierzyński: takich dokumentów będzie więcej (TVN24)
Wierzyński: takich dokumentów będzie więcej (TVN24)

Co najbardziej oburza biedne kraje, to proponowany limit emisji CO2. Dla krajów biednych miałby on nie przekraczać w 2050 r. 1,44 tony na osobę, podczas gdy w krajach bogatych limit byłby niemal dwukrotnie większy - 2,67 tony na osobę.

G77 oburzone

Tekst ten stanowi "poważne naruszenie zasad, które zagraża powodzeniu procesu negocjacyjnego w Kopenhadze" - oświadczył Lumumba Stanislas Dia Ping, szef delegacji Sudanu, który to kraj przewodniczy obecnie grupie G77, skupiającej 130 państw rozwijających się państw.

- A nie możemy sobie pozwolić na fiasko w Kopenhadze - podkreślił Sudańczyk.

Duńczyków krytykują także organizacje pozarządowe. - Tekst proponowany przez premiera Danii jest słaby i odzwierciedla zbyt elitarne i nieprzejrzyste podejście duńskiego przewodnictwa - oświadczyła Kim Carstensen z WWF.

- Taktyki zakulisowych negocjacji pod przewodnictwem Danii skoncentrowały się w większym stopniu na usatysfakcjonowaniu bogatych i wpływowych państw niż na służeniu większości krajów domagających się zrównoważonego i ambitnego rozwiązania - dodała Carstensen.

Duńczycy zaprzeczają

Dania konsekwentnie zaprzecza, by istniał tekst stanowiący jej propozycję porozumienia, które ma zostać zawarte 18 grudnia w obecności ponad 100 szefów państw.

- Jest w obiegu bardzo wiele tekstów, ale taki, który mógłby zostać tu przyjęty, wyłoni się później. Nikt nie mógł go widzieć, bo on nie istnieje - zapewniła we wtorek duńska minister ds. klimatu Connie Hedegaard.

Szef negocjatorów Komisji Europejskiej Artur Runge-Metzger dodaje zaś, że tekstu, który wyciekł do mediów, nie należy brać pod uwagę: - On nie ma znaczenia, to tylko kawałek papieru. Jedyny tekst, który ma tu znaczenie, to ten, który jest teraz negocjowany.

Źródło: guardian.co.uk, PAP, Polskie Radio