Już niebawem pod młotek trafi bardzo rzadkie Bugatti, które przeleżało 73 lata na dnie szwajcarskiego jeziora Maggiore. Co ciekawe, w historii tego auta pojawia się polski akcent.
Samochód został wyłowiony w lipcu 2009 roku z jeziora Maggiore, przy którym położone jest szwajcarskie miasto Ascona. Pół roku później (23 stycznia) auto trafi pod młotek.
Szacuje się, że podczas tej aukcji cena Bugatti osiągnie kwotę 85 tysięcy funtów. - Mieliśmy już samochody przez wiele lat ukryte w stodołach, ale nigdy nie mieliśmy takiego, który ponad 70 lat spędził na dnie jeziora - powiedział James Knight z domu aukcyjnego Bonhams.
Poszło o cło
Przedmiotem aukcji jest pochodzący z lat 20. samochód Bugatti Brescia Type 22 Roadster. Auto zostało zatopione w latach 30. ubiegłego stulecia za sprawą... niezapłaconego cła.
Samochód należał do pół Szwajcara pół Polaka - architekta Maxa Schmuklerskiego. Ten przybył do szwajcarskiego miasta Ascona do pracy (projektował m.in. budynki mieszkalne). Przywiózł też ze sobą kupione w Paryżu Bugatti. Nie zapłacił jednak należnego wysokiego cła.
Nie chcąc płacić podatku, Schmuklerski zostawił auto na dziedzińcu jednej z firm budowlanych i wyjechał z kraju. Jak wieść niesie, niepokojony przez urzędników celnych właściciel tej firmy postanowił w 1936 roku wepchnąć auto do jeziora Maggiore.
Auto zostało odkryte w 1967 roku przez jednego z nurków. Nie zdecydowano się jednak na wydobycie wraku. Dopiero w 2009 roku lokalny klub płetwonurków zdecydował się na wyciągnięcie auta i sprzedanie znaleziska. Pieniądze z aukcji będą przeznaczone na fundację walczącą z przemocą wobec nieletnich (została ona założona przez jednego z miejscowych płetwonurków po zabójstwie syna).
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Bonhams / bonhams.com