Brytyjscy generałowie w stanie spoczynku są gotowi lobbować dla firm zbrojeniowych u wysokich rangą urzędników - twierdzi "Sunday Times". Brytyjskie ministerstwo obrony wszczęło dochodzenie w sprawie doniesień gazety.
Reporterzy gazety podający się za dyrektorów południowokoreańskiego koncernu zbrojeniowego zabiegali o poparcie brytyjskich urzędników, udając, że chcą sprzedać Brytyjczykom zaawansowane technicznie samoloty bezzałogowe. Wartość domniemanego kontraktu sięgała 400 mln funtów szterlingów.
Lobbing w stanie spoczynku
Starając się uzyskać poparcie dla swojej oferty, dziennikarze umówili się na spotkania z kilkoma generałami w stanie spoczynku. Rozmowy sfilmowali ukrytą kamerą. Niektórzy byli wojskowi twierdzili, że mają dojście do wysoko postawionych urzędników państwowych, łącznie z premierem, i dzięki prywatnym kontaktom oraz znajomościom mogą obejść zakaz lobbingu, omawiając sprawę "nieformalnie". Minister obrony Philip Hammond w wypowiedzi dla BBC przyznał, że zarzuty stawiają resort obrony w złym świetle. Zaprzeczył zarazem, jakoby byli wojskowi mieli wpływ na decyzje pracowników resortu. - Jeśli okaże się, że "nadużywali systemu", resort odetnie ich od kontaktów wysokiego szczebla - zapowiedział.
Będą ograniczenia
Zgodnie z zasadami wysocy stopniem wojskowi przed upływem dwóch lat od odejścia w stan spoczynku w ogóle nie mogą prowadzić działalności zarobkowej. Po tym okresie za każdym razem, gdy angażują się w działalność komercyjną, muszą ubiegać się o zgodę niezależnej komisji doradczej ds. nominacji w sektorze prywatnym. - Nie ulega wątpliwości, że byli dowódcy, działając na rzecz prywatnych interesów, nie powinni mieć uprzywilejowanego dostępu do resortu obrony. Wprowadzimy zabezpieczenia, by zasada ta była przestrzegana - podkreślono w oświadczeniu ministerstwa obrony.
Bo chcieli pomóc
Wymienieni przez "Sunday Timesa" przedstawiciele generalicji uważają, że nie dopuścili się niczego nagannego. Gazeta zwróciła się ogółem do ośmiu byłych wojskowych, z których tylko dwóch nie wyraziło żadnego zainteresowania południowokoreańską "ofertą". Pozostali tłumaczyli swoje zainteresowanie "interesem armii". Były dowódca naczelny armii 61-letni lord Dannatt, swego czasu doradca obecnego premiera Davida Camerona, pobierający emeryturę w wysokości 86 tysięcy funtów rocznie, po opublikowaniu artykułu przyznał, że gotów był "ułatwić kontakty", ale odrzucił ofertę wynagrodzenia w wysokości ośmiu tysięcy funtów miesięcznie. Tymczasem według gazety Dannatt "mówił bez ogródek o obejściu zakazu lobbingu poprzez kontakty z wysoko postawionym pracownikiem ministerstwa obrony, którego zna jeszcze z lat szkolnych".
"Starzy przyjaciele" na pomoc
Możliwością zmobilizowania "potężnych kontaktów i starych przyjaciół" chwalił się podstawionym reporterom także lord Stirrup, były szef sztabu generalnego. W wywiadzie dla telewizji Sky mówił następnie, że nie zgodził się uprawiać lobbingu, lecz gotów był doradzać południowokoreańskiej firmie w sprawach strategii. Inni wymienieni w artykule "Sunday Timesa" przedstawiciele generalicji to gen. John Kiszely, były szef Akademii Obronnej, gen. Richard Applegate, były szef departamentu zakupów ministerstwa obrony, oraz admirał Trevor Soar, były dowódca marynarki. Kiszely, który wsławił się w wojnie o Falklandy 30 lat temu, zapewniał, że jest "na bieżąco" w kwestii kontaktów, ponieważ jako przewodniczący organizacji British Legion (pomagającej kombatantom red.) ma wszędzie dostęp.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)