Co najmniej 18 osób zginęło, a 53 zostało rannych w dwóch wybuchach w stolicy Iraku Bagdadzie - poinformowała iracka policja. Zaledwie kilka kilometrów od miejsca zdarzeń przebywał z nieoficjalną wizytą szef brytyjskiego rządu Gordon Brown.
Do wybuchów doszło w pewnej odległości od silnie strzeżonej tzw. zielonej strefy; po drugiej stronie rzeki Tygrys. Pierwszy wybuch spowodowała bomba ukryta w samochodzie. Chwilę później eksplodował przydrożny ładunek wymierzony w ludzi biegnących na miejsce zdarzenia. Wszystko działo się obok posterunku policji i szpitala. Wśród ofiar są funkcjonariusze policji.
Celem iraccy policjanci
Irackie siły bezpieczeństwa coraz częściej są celem zamachów. To na nie spływa bowiem coraz większa odpowiedzialność, podczas gdy amerykańskie i brytyjskie kontyngenty kurczą się.
Nie dalej jak w poniedziałek, ośmiu policjantów zostało zabitych przez wybuch samochodu-pułapki.
Gordon Brown jest bezpieczny
Brytyjski premier w środę po raz czwarty odwiedził Irak. Ze swoim irackim odpowiednikiem, Nurim al-Malikim, politycy dyskutowali plan wycofania ponad 4 000 tysięcy brytyjskich żołnierzy z południa kraju przed końcem lipca 2009 roku.
- Rola odgrywana przez siły Wielkiej Brytanii dobiega końca. Te siły zakończą swoje zadania do połowy 2009 roku - czytamy we wspólnym oświadczeniu Browna i Malikiego. - Ale współpraca pomiędzy krajami będzie kontynuowana w nowych wymiarach.
Źródło: Reuters