Bombami w policjantów

 
Jednym z celów ataków był wspólny iracko-amerykański patrolArchiwum TVN

Co najmniej 30 osób zginęło, a 75 zostało rannych w trzech zamachach w Bagdadzie i Mosulu. Na celowniku tym razem znaleźli się głównie iraccy policjanci.

W Mosulu, na północy kraju, kierujący samochodem zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek wybuchowy, gdy w pobliżu przejeżdżał wspólny patrol irackich policjantów i amerykańskich żołnierzy.

Zginęło prawdopodobnie 15 osób, a 30 zostało rannych. Według irackiego MSW większość ofiar stanowią policjanci, a amerykańskie dowództwo podało, że zginęło co najmniej dwóch policjantów i siedmiu cywilów.

Z kolei w Bagdadzie co najmniej 15 osób zginęło, a 45 zostało rannych w podwójnym zamachu w pobliżu akademii policyjnej. Jeden z wybuchów został spowodowany przez zamachowca-samobójcę, a drugi przez zaparkowany obok samochód-pułapkę. Ofiary to cywile i rekruci.

W czasie wyborów może być gorąco

Najnowsze zamachy mogą być wstępem do fali przemocy, przed którą ostrzegają obserwatorzy, a która wiązać się ma z wyborami lokalnymi zaplanowanymi na 31 stycznia.

Wybory prawdopodobnie zmienią mapę polityczną Iraku, na której dominującą rolę odgrywają szyici.Na ewentualnych zmianach może skorzystać mniejszość sunnicka, która za rządów Saddama Husajna była uprzywilejowana, a teraz twierdzi, że jej reprezentacja jest za mała. Niewielka liczba sunnitów we władzach wynika stąd, że poprzednie wybory zostały przez nich zbojkotowane.

Przed i w trakcie nowych wyborów, może dojść do starć między rywalizującymi ze sobą szyickimi frakcjami na bogatym w ropę naftową południu Iraku oraz między sunnicką ludnością kurdyjską i arabską na północy - pisze agencja Reuters.

Władze spodziewają się nasilenia zamachów bombowych ponieważ wzrastają napięcia między różnymi grupami walczącymi o władzę. Wciąż niebezpieczni pozostają też rebelianci związani z Al-Kaidą.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN