Kilka tysięcy policjantów patroluje ulice Budapesztu w obawie przed zamieszkami w rocznicę wybuchu rewolucji z 1956 roku. Węgrzy boją się, że będzie jak rok temu i dwa lata temu. Wtedy, masowe demonstracje przeciw premierowi Ferencowi Gyurcsany'emu przerodziły się w walki uliczne. Także kilka tygodni temu policja musiała interweniować w trakcie wiecu skrajnej prawicy.
6 tysięcy radzieckich czołgów atakuje
Rewolta, której rocznicę Węgrzy właśnie obchodzą, wybuchła 23 października 1956 roku w Budapeszcie. Dwanaście dni później, 6 tys. radzieckich czołgów i blisko 150 tys. żołnierzy przypuściło atak na stolicę. Opór obrońców był rozproszony i nieskoordynowany.
Tak rozpoczęło się najbardziej dramatyczne w Europie Środkowej powstanie przeciwko sowieckiej dominacji. O godzinie 5.20 ówczesny premier Imre Nagy po raz ostatni zwrócił się przez radio do narodu. W niecałe trzy godziny później Wolne Radio Kossuth skończyło nadawanie.
Ofiary niepoliczone
Dokładna liczba zabitych nie jest znana. Szacunki wahają się od 2, 5 tys. do nawet 20 tys. Węgrów. Tysiące uczestników rewolucji aresztowano i deportowano do Związku Radzieckiego. Około 200 tys. Węgrów emigrowało. Ponad 25 tys. usłyszało zarzuty przed węgierskimi sądami. Połowę z nich skazano na kary więzienia, a 1,2 tys. stracono.
Wyrok śmierci za "działalność kontrrewolucyjną" wydano także na samego premiera Imre Nagy'ego. Został powieszony 16 czerwca 1958 roku. Jego ciało potajemnie spalono. Rehabilitacji i uroczystego pogrzebu doczekał się 31 lat później.
Źródło: PAP