Blokują polski transport pomocy dla Majdanu. "To nie zdarza się nawet w czasie wojny"

Aktualizacja:
Relacja Tomasza Kanika z Kijowa
Relacja Tomasza Kanika z Kijowa
tvn24
Ukraińcy protestują przeciwko władzom od listopada tvn24

Transport pomocy humanitarnej dla Ukraińców, którzy od listopada protestują przeciw władzom swego kraju na Majdanie Niepodległości w Kijowie, jest od kilkunastu godzin blokowany przez urzędników w stolicy Ukrainy; nie pozwalają oni na przekazanie go potrzebującym.

Informacje te przekazał we wtorek koordynator akcji pomocy, prezes Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza, proboszcz parafii greckokatolickiej w Lublinie ks. Stefan Batruch. Duchowny zaapelował do władz polskich i unijnych o interwencję, gdyż – jak powiedział – blokowanie pomocy humanitarnej nie zdarza się nawet w czasach wojny. Ukraińskie Ministerstwo Dochodów i Opłat, któremu podlegają służby celne, zaprzeczyło tym informacjom. Wyjaśniło, że po zakończeniu formalności celnych decyzję o uznaniu ładunku z Polski za pomoc humanitarną powinien teraz podjąć resort polityki socjalnej. Ksiądz i jego ludzie wciąż na tę decyzję czekają.

Naruszenie międzynarodowych standardów

- Uważam, że Polska powinna aktywnie zaangażować się w rozmowy między UE a Ukrainą na temat otwarcia korytarza pomocy humanitarnej, bo nawet w czasie wojen takie korytarze istnieją - oświadczył polski duchowny.

- Fakt, że na Ukrainę nie może dotrzeć pomoc, jest nienormalny i nie odpowiada to żadnym standardom międzynarodowym – dodał.

Ks. Batruch, który znajduje się obecnie w Kijowie, wyjaśnił, że oświadczenie ministerstwa dochodów jest niezgodne z realnym stanem rzeczy. - Oficjalnie rzeczywiście nie ma problemu, gdyż wszystko odbywa się zgodnie z procedurami, jednak wiemy, że urzędnicy otrzymują ustne polecenia w naszej sprawie z góry. Wiemy na przykład, że celnik w urzędzie celnym na przejściu granicznym w Jagodzinie, który odprawiał nasz transport, został zwolniony z pracy – powiedział.

Oczekiwanie na decyzję władz

Ze względu na przedłużające się procedury organizatorzy akcji pomocy zmuszeni byli wyładować przywiezione rzeczy w Kijowie, gdyż ciężarówka, która pomoc przywiozła, musiała wrócić do Polski.

Obecnie ponad 10 ton odzieży i podstawowych środków medycznych, zebranych dla potrzeb Majdanu przez Fundację Kultury Duchowej Pogranicza, czeka w magazynie Ukraińskiej Ligi Charytatywnej na decyzje ukraińskich władz.

"Wielu życzliwych ludzi na wyboistej drodze"

W poniedziałek, po przybyciu do Kijowa ks. Stefan Batruch wyjaśniał w rozmowie z TVN24, jak bardzo trudne jest dostarczanie pomocy humanitarnej dla potrzebujących Ukraińców.

- Kosztuje to bardzo wiele zachodu, ale ciągle na tej wyboistej drodze spotykamy się z ogromną życzliwością ludzi - podkreślił duchowny.

Dodał, że apel o pomoc dla potrzebujących spotkał się z ogromnym odzewem ze strony Polaków i wyraził nadzieję, iż zebrane przez nich dary jak najszybciej trafią do potrzebujących. - W tej chwili towar składamy w magazynie. On musi jeszcze uzyskać pozwolenie. Liczymy na to, że uda się to szybko zrobić i jutro, najpóźniej pojutrze dary dotrą do potrzebujących - mówił duchowny w poniedziałek. Jak tłumaczył ksiądz, sytuacja polityczna na Ukrainie sprawiła, że dostarczanie pomocy humanitarnej stało się niezwykle trudne. - Wiele organizacji charytatywnych zarejestrowanych przez ministerstwo odmawia przyjmowania darów, bo są świadomi, że nie są w stanie sobie poradzić ze wszystkimi formalnościami - przyznał. - Jest bardzo wiele transportów humanitarnych, które zostały wysłane o wiele wcześniej niż nasz, a stoją na parkingach - dodał.

Ks. Stefan Batruch o pomocy humanitarnej dla Ukraińców
Ks. Stefan Batruch o pomocy humanitarnej dla Ukraińców tvn24

Autor: kg/jk/kwoj / Źródło: PAP

Raporty: