Blackberry ma kolejny problem

Aktualizacja:

Kolejny kraj, po kilku państwach arabskich, domaga się możliwości kontroli kodowanych wiadomości przesyłanych z popularnego, zwłaszcza wśród biznesmenów, smartphonu. Indyjskie władze twierdzą, że terroryści i rebelianci mogą wykorzystywać niemożliwą do odczytania dla służb komunikację do organizacji zamachów.

Indyjskie władze dały producentowi Blackberry, firmie Research In Motion (RIM), czas do końca sierpnia. Jeśli do tej pory nie dostaną kluczy do deszyfracji zakodowanych wiadomości i emaili, nakażą krajowym operatorom zaprzestać ich przesyłania.

W takiej sytuacji użytkownikom Blackberry w Indiach pozostało by tylko dzwonienie i surfowanie po internecie.

Bezpieczeństwo czy wolność

Istotą sporu RIM z Indiami, Arabią Saudyjską, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Libanem i Algierią, jest wysoki poziom zabezpieczenia przesyłanych wiadomości. Uniemożliwia to władzom ich odczytywanie i kontrolowanie swoich obywateli.

Politycy twierdzą, że stwarza to zagrożenie, ponieważ w ten sposób terroryści mogą organizować swoje ataki bez możliwości przeciwdziałania służb. Dla niektórych państw szkodliwa jest też możliwość wykorzystywania smartphona do "gorszących" czynności, jak na przykład oglądania pornograficznych stron internetowych.

Z drugiej strony, jedną z głównych przyczyn popularności Blackberry jest właśnie bezpieczeństwo komunikacji jakie oferuje. Jego użytkownikami są najczęściej biznesmeni, dla których poufność ma kluczowe znaczenie w rozmowach.

Walka na argumenty

RIM twierdzi, że nie ma możliwości udostępnienia kluczy, ponieważ generują je użytkownicy, a firma nie ma do nich dostępu. Pomimo tego władze oczekują rozwiązania sporu po swojej myśli.

Firma obawia się, że jeśli ustąpi kilku państwom, dziesiątki następnych wysuną podobne żądania, praktycznie pozbawiając Blackberry jednego z największych atutów.

Źródło: Reuters