Biją dziennikarzy filmujących protesty


Ubrani po cywilnemu mężczyźni - prawdopodobnie milicjanci - biją dziennikarzy fotografujących lub filmujących zatrzymania podczas milczącego protestu w centrum Mińska. Wcześniej aresztowano dwie protestujące osoby.

W Mińsku w środę zatrzymano kilka osób, które uczestniczyły w milczącym proteście na placu Jakuba Kołasa w centrum miasta. Mężczyźni w cywilu zabierają młodych ludzi i wywożą ich samochodami bez numerów w nieznanym kierunku. Na placu poza uczestnikami protestu jest kilkudziesięciu dziennikarzy.

Do zdarzenia doszło przy pl. Jakuba Kołasa, gdzie zebrało się kilkaset osób. Uczestnicy protestów zgromadzili się też w innych centralnych punktach Mińska. Jak podało radio Swaboda, protesty odbywały się też w innych miastach, m.in. w Brześciu, Mohylewie, Homlu, Bobrujsku, Baranowiczach.

Poczobut składa odwołanie

Również w środę korespondent "Gazety Wyborczej" i działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzej Poczobut powiedział, że złożył w środę apelację od wyroku za zniesławienie prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki.

Poczobut, skazany przez sąd w Grodnie na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, przypomniał, że od razu po procesie zapowiedział apelację. - Mimo, że jestem na wolności, zostałem uznany za winnego. Nie zgadzam się z takim wyrokiem - wskazał.

Wyjaśnił, że apelację złożył i on sam, i osobno - jego adwokaci. Argumenty są podobne. - Zwracamy się do sądu obwodu grodzieńskiego, czyli wyższej instancji od sądu rejonowego. Naszym celem jest osiągnięcie wyroku uniewinniającego - powiedział Poczobut.

On sam i jego obrońcy argumentują, "że żadne działanie śledcze nie było prawomocne, wszędzie były naruszone procedury". Prócz tego - mówił Poczobut - uniemożliwiono nam obronę - nasze wnioski o przesłuchanie ekspertów, świadków, zostały odrzucone.

- Żaden z moich wniosków i wniosków obrony nie został rozpatrzony pozytywnie ani w trakcie śledztwa, ani w trakcie procesu sądowego - wyjaśnił korespondent "GW".

"Nie godzę się z uznaniem mnie za winnego"

- Jesteśmy realistami, na Białorusi nie ma niezależnych sądów, ale chcę wykorzystać wszelkie instrumenty prawne obrony, jakie daje obecnie prawo białoruskie. Chcę też pokazać, że nie godzę się z uznaniem mnie za winnego. W razie niekorzystnej decyzji jestem gotów nawet odwoływać się dalej. Jest jeszcze jedna możliwość odwołania się na Białorusi, a ostatecznie, po przejściu wszystkich instancji sądowych na Białorusi, można odwołać się do Komitetu ONZ ds. Praw Człowieka - dodał.

Jak zaznaczył, trudno powiedzieć, kiedy apelacja będzie rozpatrzona. Wyraził opinię, że proces ten może się przeciągnąć z powodów politycznych. - Zazwyczaj dzieje się to ciągu miesiąca, ale biorąc pod uwagę otoczkę polityczną (procesu), władze mogą rozpatrzeć apelację bardzo szybko, albo przeciągnąć sprawę - powiedział.

Zauważył, że apelacje złożone przez działaczy opozycji skazanych za udział w demonstracji po wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku jeszcze nie zostały rozpatrzone, "a oni byli sądzeni wcześniej i odpowiednio wcześniej składali te skargi".

Źródło: PAP