- To kpina z demokracji - tak o niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi powiedział w poniedziałek przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Pzebieg głosowania skrytykowali też Niemcy, a UE nie wykluczyła nałożenia na Mińsk nowych sankcji.
- W tych warunkach Parlament Europejski nie będzie mógł nawiązać zerwanych oficjalnych stosunków z białoruskim parlamentem - podkreślił Schulz w oświadczeniu opublikowanym w poniedziałek. Przewodniczący PE podkreślił, że niedzielne wybory na Białorusi po raz kolejny nie spełniły międzynarodowych standardów, gdyż nie były ani uczciwe, ani przejrzyste.
- W sytuacji, gdy część przywódców opozycji jest wciąż więziona, niektórym opozycyjnym kandydatom odmówiono rejestracji, a głos ludu jest wyciszany, jest to kpina z demokratycznego głosowania - powiedział. Utrudnienie pracy obserwatorom Wskazał też na inne problemy podczas wyborów, a mianowicie ograniczony dostęp do mediów, utrudnianie międzynarodowym obserwatorom monitorowania procesu liczenia głosów, a także presję wywieraną na różne grupy wyborców. Schulz dodał też, że "już dawno stracił złudzenia co do dobrej woli przywódców Białorusi", którzy "pozbawiają obywateli korzyści, jakie dałoby im zbliżenie Białorusi do Unii Europejskiej". - Unia Europejska powinna opracować w końcu skuteczną strategię w stosunku do Białorusi, czyli strategię, która mocno odpowie na rażące przypadki naruszania praw człowieka i rządów prawa oraz wesprze Białorusinów i ich walczące społeczeństwo obywatelskie - zakończył Schulz. Będą nowe sankcje? UE rozważa nałożenie nowych sankcji na reżim białoruski, w tym gospodarczych, ale wymaga to jednomyślności krajów członkowskich - powiedziały źródła UE w poniedziałek. Decyzji można spodziewać się na spotkaniu szefów dyplomacji 15 października. Rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton - Maja Kocijanczicz - powiedziała, że sytuacja na Białorusi będzie przedmiotem posiedzenia ministrów spraw zagranicznych państw UE 15 października. - Sankcje wobec Białorusi są przez UE stale rewidowane - dodała, pytana, czy możliwe jest nałożenie na reżim kolejnych sankcji. Pragnące zachować anonimowość źródła unijne przyznały, że UE pracuje nad nowymi sankcjami. Podkreśliły, że nie ma to tylko związku z samymi wyborami niedzielnymi, ale z sytuacją panującą od dłuższego czasu, m.in. faktem, że wciąż nie zostali uwolnieni więźniowie polityczni, a w lipcu doszło do kolejnego kryzysu dyplomatycznego, gdy reżim wydalił z Mińska ambasadora Szwecji. Źrodła wskazały, że sankcje mogą obejmować zakaz wjazdu do UE dla kolejnych osób, rozważane są też sankcje gospodarcze wobec kolejnych firm. Powiedziały, że w przeszłości rozważane była też opcja wprowadzenia embarga na eksport z Białorusi ropy kupionej od Rosjan po preferencyjnej cenie i jej produktów. Opcja ciągle wchodzi w grę - dodały. Mówić jednym głosem Na to jednak potrzebna byłaby jednomyślność wszystkich państw UE. W przeszłości ten pomysł blokowały m.in. kraje bałtyckie. Z drugiej jednak strony źródła przypomniały, że na początku też nie było zgody wszystkich państw na embargo na ropę z Iranu. Przeciwna była Grecja, ale po dłuższych negocjacjach udało się jednak wprowadzić unijne embargo. Białoruś nie reeksportuje rosyjskiej ropy, przestała też eksportować rozpuszczalniki, które z niej produkowała, gdyż Rosja w lipcu wstrzymała dostawy ropy do białoruskich zakładów. Natomiast nadal eksportuje produkty z tej ropy, takie jak benzyna i olej napędowy. W atmosferze zastraszania Niedzielne wybory parlamentarne na Białorusi przeprowadzono w atmosferze zastraszania - ocenił z kolei rzecznik niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Według niego "głosowanie odbyło się w kontekście, który uniemożliwia przeprowadzanie wolnych wyborów". Szef MSZ Guido Westerwelle wskazał zaś na "rażące uchybienia" podczas głosowania.
- Więźniowie polityczni wciąż są za kratkami, a opozycjonistom uniemożliwia się zgłaszanie swoich kandydatur - wyjaśnił Steffen Seiber. - Jest oczywiste, że prezydent Łukaszenka zamiast zaakceptować partnerstwo z Europą, które mu zaproponowano, postawił na represje polityczne - powiedział rzecznik.
Westerwelle podkreślił, że nadzieje Łukaszenki na zapewnienie reżimowi dzięki wyborom pozorów demokratycznej legitymacji spaliły na panewce. - W obliczu rażących uchybień także podczas tego głosowania każdy może zobaczyć, czym jest dziś Białoruś: ostatnią dyktaturą w sercu Europy - powiedział szef niemieckiej dyplomacji. Westerwelle zapewnił, że jego kraj będzie naciskał wraz z europejskimi partnerami na zwolnienie więźniów politycznych, a ponadto będzie wspierał społeczeństwo obywatelskie na Białorusi oraz będzie kontynuował politykę izolacji wobec białoruskiego reżimu.Berlin uznał politykę Mińska za "tragedię dla kraju i narodu białoruskiego" i zaapelował do prezydenta Łukaszenki i rządu białoruskiego o natychmiastowe uwolnienie więźniów politycznych i zaprzestanie represji. Ani wolne, ani bezstronne Misja obserwatorów OBWE oceniła, że niedzielne wybory parlamentarne na Białorusi nie były ani wolne, ani bezstronne. W raporcie opartym na monitoringu prowadzonym przez 330 obserwatorów OBWE napisano, że wielu znanych polityków, którzy mogliby odegrać istotną rolę w wyborach, "pozostało w więzieniu lub nie mogło zarejestrować swej kandydatury z powodu wyroku sądowego". Nie zarejestrowano m.in. byłego kandydata opozycji na prezydenta Mikoły Statkiewicza, który odbywa wyrok 6 lat kolonii karnej za "organizację masowych zamieszek". W niedzielnych wyborach do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. CKW podała, że wybrano w nich 109 ze 110 deputowanych. Żaden nie reprezentuje opozycji.
Autor: jak//gak / Źródło: PAP