Premier Włoch Silvio Berlusconi podziękował swoim zwolennikom za poparcie, którego mu udzielili po niedzielnym ataku, gdy padł ofiarą psychicznie chorego zamachowca. - Miłość zawsze zwycięża zawiść i nienawiść - oświadczył premier, a jego lekarze są przekonani, że już w środę polityk powinien wyjść ze szpitala.
Pierwsze publiczne oświadczenie 73-letniego szefa rządu, przebywającego w szpitalu w Mediolanie, opublikowano na stronie internetowej jego partii Lud Wolności.
"Z całego serca dziękuję tak wielu ludziom, którzy nadesłali mi wyrazy bliskości i serdeczności. Powtarzam wszystkim, by byli spokojni i pełni ufności. Miłość zawsze zwycięża zawiść i nienawiść", napisał Berlusconi.
Lekarze: w środę wyjdzie ze szpitala
- Nie wiemy dokładnie, ale premier powinien zostać wypisany jutro wczesnym popołudniem - oświadczył wcześniej osobisty lekarz szefa rządu Alberto Zangrillo. Opuszczenie szpitala przez Berlusconiego obwarowane jest pewnymi zastrzeżeniami. Premier wyjdzie "z zaleceniem, aby na co najmniej dwa tygodnie zrezygnował z wymagającej wysiłku działalności publicznej" - dodał Zangrillo.
- (Berlusconi) odzyskuje siły stopniowo - oświadczył doktor, który dodał, że polityk w dalszym ciągu ma kłopoty z przyjmowaniem posiłków. Zaznaczył, że nastrój premiera "jest niepokojący, bo wciąż jest przybity, choć są oznaki poprawy". Wyjaśnił, że premier jest wciąż "głęboko rozgoryczony" tym, co się stało.
Nieco wcześniej o samopoczuciu Berlusconiego mówił jego rzecznik Paolo Bonaiuti. - Noc z poniedziałku na wtorek była dla Silvio Berlusconiego spokojniejsza niż poprzednia - poinformował w wywiadzie dla telewizji RAI. Bonaiuti dodał, że szefa włoskiego rządu czekają kolejne badania lekarskie.
We wtorek opublikowany został także komunikat medyczny na temat stanu zdrowia Berlusconiego. Zapewniono w nim, że stan premiera nie budzi zaniepokojenia. Szef rządu cierpi jednak w dalszym ciągu z powodu bólu w rezultacie odniesionych obrażeń.
Premier przebaczył
W wywiadzie dla "Corriere della Sera" przyjaciel Berlusconiego i założyciel szpitala, w którym on przebywa, ksiądz Luigi Verze, wyraził opinię, że szef rządu "już przebaczył" sprawcy napaści na niego. Wywiadu tego udzielił jeszcze przed pojawieniem się informacji o liście z przeprosinami, jaki agresor wystosował do premiera z mediolańskiego aresztu.
Kiedy Berlusconi opuści placówkę, jego współpracowników czeka bardzo trudne zadanie - będą musieli przekonać szefa rządu, aby unikał takich sytuacji, jak ta w Mediolanie. Rzecznik przypomniał o tym, jak dobrze jego szef czuje się pośród tłumów. Dlatego też - jak przewiduje Bonaiuti - będzie "tytaniczną walką" nakłonienie Berlusconiego, by dla własnego bezpieczeństwa trzymał się z dala od nich. - On czuje się dobrze pośród tłumów. To klucz do jego osobistego sukcesu i jego charyzmy - powiedział Bonaiuti. I obrazowo nazwał premiera "walczącym lwem".
Premier cały we krwi
Włoski premier trafił do szpitala San Raffaele w niedzielę wieczorem. Stało się to po ataku na mediolańskim Piazza Duomo. 42-letni Massimo Tartaglia rzucił wtedy Berlusconiego figurką mediolańskiej katedry. Premier Włoch ma uszkodzone dwa zęby, ranę wargi i pękniętą kość nosa. Lekarze informowali też, że Berlusconi stracił w wyniku ataku pół litra krwi.
Szef włoskiego rządu miał opuścić szpital już w poniedziałek, jednak doktorzy zdecydowali, że stan zdrowia nie pozwala mu na opuszczenie placówki. Medycy donosili również, że aby Berlusconi powrócił do formy, potrzeba mu przynajmniej kilkanaście dni.
kj//kwj/kdj
Źródło: tvn24.pl, telegraph.co.uk