Były szef Mossadu i doradca ds. bezpieczeństwa Izraela Ephraim Halevy powiedział w czwartek w rozmowie z "New York Timesem", że "gdyby był Irańczykiem, bałby się kolejnych 12 tygodni". Po wizycie sekretarza obrony USA Leona Panetty w Tel-Awiwie miejscowe media spekulują, że Izrael może przeprowadzić atak na sąsiada już w najbliższym czasie.
Halevy rozmawiał też z izraelskim radiem i na jego antenie stwierdził, że "jeżeli Iran będzie kontynuował swoje gierki" w rozmowach ze światem o programie atomowym, to może nie zauważyć, jak bardzo nie docenił Izraela, który "szuka rozwiązania na własną rękę".
- Irańczycy się przeliczą sądząc, że w sytuacji, w której są, mają wciąż wszystkie wyjścia otwarte - dodał.
Czas się kończy
Te słowa przyszły niecałą dobę po wyjeździe Panetty z Izraela. Podsumowując wizytę, premier Benjamin Netanjahu oznajmił, że "nie zapadła decyzja o ataku na Iran", ale zwrócił uwagę na to, że ostatnie miesiące tylko pogłębiły kryzys dyplomatyczny na Bliskim Wschodzie.
- Ani kolejne sankcje, ani próby rozmów nie wywarły na Iranie żadnego wrażenia - wyjaśnił. - Czas się jednak kończy. Irańczycy sądzą, że społeczność międzynarodowa nie jest dostatecznie zdeterminowana, by zatrzymać ich program atomowy. To musi się zmienić i to szybko. Inaczej rozwiązanie pokojowe nie będzie możliwe - zakończył.
"New York Times" donosi tymczasem, że po rozmowach z Panettą, w nadchodzących dniach prezydent Barack Obama ma zapowiedzieć kolejne sankcje na import ropy produkowanej przez reżim w Teheranie.
Autor: adso/tr / Źródło: Haaretz, New York Times