Atak na Ks. Karola i Camillę

Aktualizacja:

Samochód, wiozący brytyjskiego księcia Karola i jego żonę Camillę został zaatakowany przez protestujących w Londynie studentów. Parze nic się nie stało. Zamieszki nasiliły się po tym, jak brytyjski parlament przyjął rządowe plany podwyżki czesnego dla studentów. Podczas starć protestujących z policją rannych zostało trzech funkcjonariuszy, w tym jeden doznał poważnego urazu głowy.

Jak podaje CNN, świadkiem ataku na książęcą parę miał być fotograf agencji Associated Press. Widział, jak demonstrujący studenci zatrzymali i kopali samochód w centrum londyńskiego centrum sklepowego przy Regent Street.

Od razu odjechał

- Możemy potwierdzić, że samochód Ich Książęcych Wysokości został zaatakowany przez protestujących w drodze na spotkanie w London Palladium, lecz Ich Książęcym Wysokościom nic się nie stało - oświadczył rzecznik księcia Karola.

Samochód z parą książęcą od razu odjechał. Jak podaje Reuters, limuzyna marki Bentley została też oblana białą farbą.

Starcia młodych ludzi z policją zaostrzyły się po ogłoszeniu przez parlament przyjęcia planów podwyżki opłat za studia.

Posłowie Izby Gmin stosunkiem głosów 323:302 zgodzili się na wprowadzenie nowego, maksymalnego progu czesnego w wysokości 9 tys. funtów rocznie. Głosowanie uważane było za poważny sprawdzian dla koalicji konserwatystów z liberalnymi demokratami utworzonej w maju. Niektórzy komentatorzy nie wykluczali, że dojdzie w niej do rozdźwięków w sytuacji kryzysowej.

Większość 21 głosów (przy bezwzględnej większości koalicji wynoszącej 84 głosy) jest mniejsza niż spodziewali się autorzy propozycji. Niemniej, to dość, by zmiany weszły w życie od roku akademickiego 2012-13.

Najwyższe - 9 tys., najniższe - 6 tys. funtów

Izba Gmin musi jeszcze w drugim głosowaniu zatwierdzić zwyżkę minimalnej opłaty czesnego do 6 tys. funtów (z 3290 funtów), co nastąpi niebawem. Uważa się to za formalność, skoro parlament zatwierdził już maksymalny próg czesnego.

Zwyżka czesnego jest politycznie trudna dla liberałów, którzy w kampanii wyborczej zobowiązali się, że jej nie wprowadzą, a obecnie uzasadniają ją opłakanym stanem finansów publicznych. Największą niechęć uczestników ok. 20-tysięcznego wiecu w czwartek ściągnął lider liberałów Nick Clegg. W wyborach głosowało na niego wielu studentów.

W czasie debaty w Izbie Gmin minister ds. biznesu Vince Cable z partii liberalnej powiedział posłom, że plany w sprawie czesnego są sprawiedliwe i pozwolą utrzymać studia wyższe na wysokim poziomie. Niektórzy posłowie w czasie debaty sugerowali, że studenci nie rozumieją sensu zmian.

Wiceprzewodniczący partii liberalno-demokratycznej Simon Hughes zapowiedział, że wstrzyma się od głosu lub nawet zagłosuje przeciw nowym stawkom. Inny liberalny poseł Mike Crockart ustąpił z funkcji parlamentarnego asystenta ministra, ponieważ chciał głosować przeciwko koalicyjnemu projektowi. Obawy mieli też niektórzy torysi.

Ostre starcia studentów z policją

Kiedy w parlamencie toczyła się debata na temat rządowych planów, przez Londyn przeszedł pochód. Demonstracja ok. 20 tys. studentów rozpoczęła się w południe przed gmachem uniwersytetu. Na demonstrację przyszli przedstawiciele związków zawodowych z transparentami. Przyszła też młodzież szkolna nie będąca studentami.

Wielu studentów zakleiło sobie usta czarną taśmą przylepną na znak protestu, że odbiera im się głos. Na transparentach umieszczono podobiznę lidera partii liberalno-demokratycznej Nicka Clegga, wicepremiera koalicyjnego rządu z konserwatystami. Na czole podobizny napisano słowo "Liar" (Kłamca). Policjantów obrzucono m.in. pociskami z farbą i butelkami. Podpalono też kolorową petardę dymną, wrzucając ją między policyjne samochody. Na trawniku przed parlamentem czerwoną farbą wymalowano duży napis "No" (w domyśle: "Nie dla podwyżek"). Podpalano transparenty i kosze na śmieci.

- Mamy do czynienia z poważnym zakłóceniem porządku publicznego. Sytuacja jest wybuchowa. W powietrzu wisi napięcie. Policji jest trudno rozładować sytuację - donosił korespondent SkyB sprzed parlamentu. Na miejsce ściągnięto dodatkowe posiłki policji szturmowej, policję konną, która szybko przemieszczała się z miejsca na miejsce. Sytuację określano jako chaotyczną.

Mamy do czynienia z poważnym zakłóceniem porządku publicznego. Sytuacja jest wybuchowa. W powietrzu wisi napięcie. Policji jest trudno rozładować sytuację. korespondent brytyjskiej telewizji

Jak mówił były oficer policji odpowiedzialny za porządek publiczny Graham Wettone, "faktycznie odbywa się kilka protestów naraz w kilku różnych miejscach", co powoduje, że policji jest trudno opanować sytuację. Najgoręcej było jednak pod parlamentem.

Oburzyła wypowiedź Clegga

Uczestników protestu oburzyła wypowiedź Clegga, który powiedział w czwartek mediom, iż "wstydziłby się samego siebie, gdyby nie traktował świata takim, jakim jest, oddając się marzeniom o świecie takim, jaki chciałby, aby był". Dodał, że proponowane rozwiązania są "sprawiedliwe i najlepsze z możliwych", biorąc pod uwagę trudne położenie, w którym znalazła się brytyjska gospodarka. Oświadczył też, że nie jest "świętym Mikołajem", który ogłasza serię zobowiązań kosztownych dla budżetu państwa tylko dlatego, że są popierane przez społeczeństwo.

- Nick Clegg powiedział studentom, że są naiwni i żyją w nierealnym świecie. Jeśli sądzi, że studenci grzecznie się z nim zgodzą, to się myli - powiedziała reporterowi popołudniówki "Evening Standard" przewodnicząca związku studentów uniwersytetu londyńskiego Claire Solomon.

Rządowe ustępstwa

Studenci obawiają się, że podwyżka czesnego wpędzi ich w długi na wiele lat i uczyni ze studiów przywilej dla dzieci z najlepiej sytuowanych rodzin.

Na krótko przed głosowaniem rząd ogłosił nowe ustępstwa, przyjmując inną zasadę kalkulacji progu przychodów, od którego absolwenci zaczną spłacać pożyczkę na studia i oferując ulgi dla studentów studiujących w niepełnym wymiarze. - Zasadniczy kierunek reform pozostał bez zmiany, a 3 mld funtów rządowej subwencji dla uniwersytetów zostało wycofanych, co oznacza przerzucenie ciężaru kosztów na studentów - powiedział cytowany przez BBC Aaron Porter przewodniczący Narodowego Związku Studentów.

Działaczka związku studentów Sally Hunt powiedziała telewizji Sky, że studenci w wyborze kierunku studiów w coraz większym zakresie będą się kierować ceną kursu, a nie zainteresowaniami. - Niektórym studentom będzie rzeczywiście trudno, zwłaszcza tym z biednych rodzin, nawet jeśli są bystrzy i mają dobre wyniki w nauce. Czesne jest zwyczajnie za wysokie - powiedział mediom uczestnik protestu Ahmed Ellithy. Inni zauważają, że politycy wprowadzający wysokie czesne należą do pokolenia, które samo miało studia za darmo.

Większe opłaty - lepsza jakość?

Nowe propozycje finansowania studiów wyższych zakładają, iż studenci nie muszą płacić za nie z góry, a powstały dług zaczną spłacać z chwilą, gdy ich przychody sięgną 21 tys. funtów rocznie (obecnie próg, od którego zaczynają spłacać pożyczkę za studia wynosi 15 tys. funtów). Co miesiąc z ich przychodu będzie potrącane 9 proc. Oprocentowanie długu nie przekroczy 3 proc. powyżej stopy inflacji.

Według wyliczeń trzy czwarte studentów na mocy nowych propozycji będzie płacić więcej niż przy obecnym systemie. Najwięcej zarabiający absolwenci będą płacić dwa razy tyle, a najmniej zarabiający - połowę. Uniwersytety argumentują, że podwyżka umożliwi im poprawę jakości nauczania i uczyni je bardziej konkurencyjnymi wobec innych uczelni na świecie.

Źródło: PAP, Reuters, CNN