Jeden z wielkich transportowców C-17 Globemaster stał się pierwszą maszyną USAF, która może latać na biopaliwie. Docelowo wszystkie samoloty lotnictwa wojskowego USA mają latać na "zielonym" paliwie. Amerykanie chcą w ten sposób ograniczyć uzależnienie od importu ropy.
Przedstawiciele USAF zapewniają, że są bardzo zadowoleni z oficjalnego dopuszczenia do lotów biopaliwowego C-17. Cała flota Globmasterów ma zostać certyfikowana do latania na zielonym paliwie w ciągu 22 miesięcy.
Import ropy jest zły
Amerykańscy wojskowi nie pracują nad biopaliwami z miłości do planety i chęci przysłużenia się ekologii. USAF zużywa codziennie olbrzymie ilości paliw i tylko na ten cel dziennie jest wydawane 10 milionów dolarów. Praktycznie cały surowiec do produkcji paliwa pochodzi z importu, co z punktu widzenia wojska jest bardzo niepożądane. W wypadku większego konfliktu, na przykład w regionie Zatoki Perskiej, ograniczenie dostaw ropy może być zabójcze.
Dlatego wszystkie rodzaje wojsk USA dążą do przestawienia się na biopaliwa. Lotnictwo wprowadza do użytku mieszankę 50 procent syntetycznego paliwa pochodzenia naturalnego HRJ (Hydrotreated Renewable Jet fuel), połączonego z tradycyjnym paliwem JP-8 (Jet Propellant - 8, paliwo na bazie nafty). Wojskowi inżynierowie twierdzą, że biopaliwo spala się w silnikach nawet lepiej niż tradycyjne JP-8. Ma pozostawiać mniej zanieczyszczeń, niż zwykłe paliwa zawierające między innymi dużo siarki.
Według producentów silników wojskowych maszyn, biopaliwa nie powodują żadnych zmian w funkcjonowaniu silników i nie trzeba dokonywać w nich żadnych przeróbek.
Nad wykorzystaniem biopaliw pracuje też marynarka wojenna i armia. Obie służby nie zaszły jednak w pracach tak daleko jak lotnictwo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF