Izba Reprezentantów Kongresu USA głosuje we wtorek nad republikańskim projektem ustawy nakazującej głębokie redukcje wydatków rządowych jako warunku podniesienia ustawowego limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. To kolejny etap toczącego się w Waszyngtonie od miesięcy sporu o podwyższenie limitu długu publicznego, który osiągnął już dozwoloną wielkość 14,3 biliona dolarów.
Bez podniesienia tego pułapu rząd nie będzie mógł zaciągać dalszych długów koniecznych na spłacanie należności w kraju i za granicą, czyli wykup swoich obligacji skarbowych, gdyż 2 sierpnia wyczerpie rezerwy budżetowe.
Ustawa, zgłoszona przez działaczy konserwatywnej Tea Party, przewiduje także nałożenie ścisłego limitu na przyszłe wydatki rządu i wymaga od Kongresu zatwierdzenia poprawki do konstytucji nakazującej zrównoważenie budżetu.
Obama zapowiedział weto
Niezależnie od wyniku głosowania w Izbie Reprezentantów, gdzie większość mają Republikanie (GOP), ustawa nie ma szans w Senacie, gdzie dominują Demokraci. Jej zawetowanie zapowiedział także prezydent Barack Obama.
Biały Dom nazwał w związku z tym inicjatywę Tea Party "pustym gestem politycznym", w którym wyznacza się "nierealne cele". Republikanie od dawna uzależniają swoją zgodę na podniesienie limitu zadłużenia od radykalnych cięć wydatków.
Obama zaoferował znaczne cięcia w rozmowach z GOP, ale w zamian domaga się, by zmniejszenie deficytu osiągnięto przez podwyżki podatków od najzamożniejszych Amerykanów. Na to jednak też nie chcą przystać Republikanie. Rozmowy na temat propozycji prezydenta załamały się w zeszłym tygodniu.
Pomysł McConnella
Trwają tymczasem negocjacje nad kompromisowym planem lidera republikańskiej mniejszości w Senacie, Mitcha McConnella. Zaproponował on, by Obama podniósł limit długu publicznego w drodze rozporządzenia prezydenckiego, w trzech etapach, w sumie o 2,4 biliona dolarów. Pozwoliłoby to Republikanom na wyrażenie swego protestu w głosowaniach w Kongresie, ale nie mających praktycznego znaczenia.
Pomysł McConnella ostro skrytykowali konserwatywni działacze GOP skupieni w Tea Party.
Biały Dom i Demokraci ostrzegają, że niepodwyższenie limitu zadłużenia USA do 2 sierpnia - sugerujące możliwość, iż kraj nie będzie w stanie wywiązać się ze swych należności wobec wierzycieli - wywoła burzę na światowych rynkach finansowych. Zdaniem niektórych ekspertów, grozi to nowym globalnym kryzysem i recesją.
W sondażu CBS News, 2/3 Amerykanów chce, żeby porozumienie między Białym Domem a Republikanami w sprawie limitu zadłużenia zawierało nie tylko cięcia wydatków - czego domaga się GOP - lecz także podwyżki podatków, co postuluje prezydent Sondaż CBS News
Jak pokazują sondaże prezydent Barack Obama zdecydowanie wygrywa propagandowy pojedynek z Republikanami w sporze o podniesienie ustawowego limitu długu publicznego - Amerykanie przyznają mu więcej racji i mają większe zaufanie niż do GOP.
Z najnowszego sondażu telewizji CBS News wynika natomiast, że 46 procent społeczeństwa uważa obecnie, że limit długu powinien być podwyższony, na co kładzie nacisk prezydent. Jeszcze w czerwcu tylko 24 procent było tego zdania.
Część Republikanów (GOP), z prawego skrzydła tej partii, bagatelizuje konsekwencje ewentualnego niepodniesienia pułapu zadłużenia. Tymczasem według wielu ekspertów, może to doprowadzić do poważnych zaburzeń na rynkach finansowych, gdyż będzie odebrane jako sygnał niewypłacalności USA.
W sondażu CBS News, 2/3 Amerykanów chce, żeby porozumienie między Białym Domem a Republikanami w sprawie limitu zadłużenia zawierało nie tylko cięcia wydatków - czego domaga się GOP - lecz także podwyżki podatków, co postuluje prezydent. 60 procent respondentów w sondażu wyraża pogląd, że Obama rzeczywiście pragnie znaleźć rozwiązanie konfliktu. Za impas w negocjacjach 29 procent wini prezydenta, podczas gdy aż 48 procent - republikańską opozycję w Kongresie. 43 procent uważa, że Obama właściwie prowadzi rozmowy w sprawie podniesienia pułapu długu, podczas gdy tylko 21 procent ocenia w ten sposób prowadzenie negocjacji przez GOP.
Źródło: PAP