Afgańska misja za mało mobilna


Więcej samolotów, więcej śmigłowców, więcej wszystkiego... Tak można podsumować potrzeby misji NATO w Afganistanie. W Wiedniu przedstawił je naczelny dowódca wojsk NATO w Europie, amerykański generał John Craddock.

- Potrzebujemy więcej bezzałogowych aparatów latających, potrzebujemy więcej samolotów zwiadowczych, potrzebujemy śmigłowców, średnich i ciężkich śmigłowców - powiedział Craddock podczas konferencji na temat bezpieczeństwa, jaką corocznie zwołuje w swej siedzibie w Wiedniu Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Generał nie skonkretyzował liczbowo zapotrzebowania ISAF na dodatkowy sprzęt, zaznaczając tylko, że chodzi o "istotną liczbę" śmigłowców. Dodał, iż niedobory te uzupełnia się częściowo czarterowaniem helikopterów cywilnych, ale "nie jest to coś, co chcemy robić", skoro państwa współtworzące ISAF mają w tej dziedzinie odpowiedni potencjał.

Bez mobilności ani rusz

- Bez mobilności taktycznej, bez wsparcia wywiadowczego, potencjału obserwacyjnego, rozpoznawczego, batalion piechoty ma w Afganistanie bardzo ograniczone możliwości - podkreślił amerykański generał, dodając: - Zbyt często stacjonujące tam siły pełnią swą misję w reżymie do pewnego stopnia stacjonarnym, ponieważ nie mamy odpowiedniej mobilności taktycznej, by wysyłać je w teren, co dawałoby im możliwość wykonywania tego, czego od nich wymagamy,

Pierwsze śmigłowce z Polski

Niedługo do Afganistanu przylecą pierwsze polskie śmigłowce. Docelowo ma być ich osiem - cztery transportowe Mi-17-IV i cztery bojowe Mi-24W. - W związku z rozmieszczeniem naszych pododdziałów w kilku różnych bazach na terenie Afganistanu, zarówno działalność operacyjna jak i transport z powodu braku własnych śmigłowców były utrudnione - mówił 30 czerwca szef polskiego kontyngentu gen. bryg. Grzegorz Buszka.

W misji ISAF bierze udział ok. 1,2 tys. żołnierzy z Polski.

Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24