Muhammed Asaf, młody Palestyńczyk z obozu dla uchodźców w Strefie Gazy, niespodziewanie wygrał w sobotę wieczorem arabskiego "Idola". Na ulicach palestyńskich miast wybuchła prawdziwa euforia.
Finał arabskiej edycji "Idola" odbył się w Bejrucie. O zwycięstwie zdecydowały oddane SMS-ami głosy. Do finału przeszli jeszcze Egipcjanin Ahmed Dżamal i Syryjka Farah Jusef. Palestyńczycy martwili się, że ich czteromilionowa populacja nie ma szans w porównaniu z ponad 80 milionami Egipcjan.
Euforia na ulicach
Dlatego we wspieranie Asafa zaangażowały się lokalne firmy i politycy. Do głosowanie na niego wezwał Palestyńczyków prezydent Mahmud Abbas. Tuż przed swoją dymisją ze słowami wsparcia zatelefonował do Asafa były palestyński premier na Zachodnim Brzegu Salam Fajad.
Po zwycięstwie Asafa, na ulicach palestyńskich miast zapanowała euforia. W Ramallah ludzie skandowali jego imię, tańczyli, wymachiwali flagami i zdjęciami chłopaka, odpalali fajerwerki.
Zjednoczył Palestyńczyków
Mohammed Asaf, 23-latek z obozu dla uchodźców w Strefie Gazy w Khan Junis, stał się promykiem nadziei, zjednoczył podzielonych konfliktami Palestyńczyków. Jego zwycięstwo pozwoli na chwilę zapomnieć o wewnętrznych podziałach i niepowodzeniu w walce o niepodległość - mówi zgodnie palestyńska ulica. Chłopak śpiewa od piątego roku życia, jednak w Strefie Gazy trudno zrobić karierę muzyczną. Ten mały skrawek ziemi, przylegający do Egiptu jest odcięty od świata izraelską blokadą nałożoną w 2007 roku, gdy radykalny Hamas wygrał wybory. A i sam Hamas nie sprzyja takiemu śpiewaniu, choć ostatnio - wobec rosnącej "asafomanii" - także wyraził wsparcie. Komentatorzy twierdzą, że od czasów zmarłego w 2004 r. Jasera Arafata, nikt nie zdobył takiej popularności wśród Palestyńczyków.
Autor: kde/tr / Źródło: PAP