Zakończyła się pierwsza faza szeroko zakrojonej operacji banglijskiej policji przeciwko dżihadystom dokonującym zamachów na mniejszości wyznaniowe. Dokonano ponad 11 tys. zatrzymań, w tym 200 domniemanych ekstremistów oraz licznych opozycjonistów. Opozycja oprotestowała "arbitralne zatrzymania" 4 tys. swoich członków i zwolenników.
Siły bezpieczeństwa w ciągu ostatniej doby aresztowały 17 islamskich radykałów. Zwiększyło to łączną liczbę aresztowanych ekstremistów do 192. Znajdują się oni wśród ponad 11 600 zatrzymanych w ciągu trwającej tydzień operacji, uznanej przez policję za bardzo owocną.
Jak powiedział jeden z jej szefów agencji EFE, policja ściga siatkę złożoną z "około 200 ekstremistów, którzy działają w małych zespołach".
O większość zamachów i zabójstw policja podejrzewa organizację Dżamaat ul-Mudżahidin Bangladesz (JMB) i Banglijski Zespół Ansarullah (Ansar Bangla, ABT). Zabójstwa nasiliły się w ostatnim roku - od 2013 roku było ich ponad 40. Do niektórych z zamachów przyznało się Państwo Islamskie (IS) i odgałęzienie Al-Kaidy na indyjskim subkontynencie.
Opozycja: to atak na przeciwników rządu
Masowe zatrzymania wywołały krytykę w kraju i za granicą. Policja zaprzestała od piątego dnia operacji codziennego informowania o aresztowaniach.
Rzecznik Nacjonalistycznej Partii Bangladeszu (BNP) byłej premier Chaledy Zii, Asaduzzaman Ripon, powiedział, że liczba aresztowanych pracowników i zwolenników tej partii przekroczyła 3 tys. Ripon oskarżył rząd o "stosowanie selektywnych ataków, aby namierzyć i zniszczyć opozycję", podczas gdy BNP broni walki z terroryzmem i ekstremizmem.
Jak podał agencji EFE prawnik występujący w imieniu głównej banglijskiej partii religijnej Dżamaat-e-Islami, policja aresztowała podczas operacji od 950 do 1000 jej zwolenników. Policja temu zaprzecza i twierdzi, że siły bezpieczeństwa nie kierują się motywami politycznymi, lecz działają na podstawie rozkazów i oskarżeń przeciwko kryminalistom.
Pozarządowa organizacja obrońców praw człowieka Human Rights Watch skrytykowała w piątek operację policyjną. "Banglijskie władze powinny przeprowadzić dochodzenie w sprawie zamachów i zidentyfikować i ścigać ich sprawców, ale powinna też bezzwłocznie zaprzestać arbitralnego aresztowania ludzi bez odpowiednich dowodów ich przestępstw" - podkreśliła w oświadczeniu. Zamachy w 160-milionowym Bangladeszu, kraju głównie muzułmańskim, rozpoczęły się w 2013 roku i nasiliły w dwa lata później. Ich ofiarami padają chrześcijanie, buddyści, hinduiści oraz członkowie muzułmańskich sekt niezwiązanych z sunnizmem, wolnomyśliciele, działacze na rzecz praw homoseksualistów, obywatele obcych państw oraz blogerzy krytykujący islamski fundamentalizm.
Autor: tmw\mtom / Źródło: PAP